Poniedziałek miał być lany, mokry, deszczowy. Tymczasem poranek zapukał w okno słonecznymi promieniami. Później nadciągnęły ciemne chmury i spadło parę kropel deszczu, mocząc chodniki. Trwało to wszystko góra pięć minut. Za chwilę znowu świeciło słońce. Miałam nadzieję, ze taki opad miał miejsce nie tylko nad kawałkiem naszego osiedla, ale nad większym obszarem. Niestety, tak nie było. Wystarczyło, że odjechaliśmy parę kilometrów od domu, a droga była zupełnie sucha.
Na ten poniedziałek, który miał być mokry, dostaliśmy zaproszenie do prywatnego lasu, w którym miały rosnąć grzyby. Ponieważ wiadomość była niesprawdzona, nie byliśmy dogłębnie przekonani, ze powinniśmy tam pojechać. Zwłaszcza Pawełek podchodził sceptycznie do tej eskapady, stwierdzając, że lepiej byłoby zaszyć się gdzieś w dobrze znaną głuszę, w której może nie będzie grzybów, ale znajdzie się cisza i spokój. Jednak Pawełkowa ostrożność przegrała z moją wyobraźnią, która rysowała wizje grzybowe.
Pojechaliśmy, kontaktując się wirtualnie z naszym gospodarzem, który dał nam namiary na miejscówkę, ale nie miał zamiaru spotykać się z nami. Wiadomo, że takie czasy mamy, w których lepiej pojedynczo uprawiać partyzantkę niż tworzyć grupy.
Trochę się stresowałam, że nie trafimy w nieznane miejsce, ale Pawełek dokładnie dograł szczegóły dojazdu i miejsce pozostawienia samochodu z właścicielem i po półgodzinnej jeździe znaleźliśmy się w punkcie, w którym chcieliśmy.
Las okazał się bardziej zapuszczonym ogrodem - sadem, przechodzącym płynnie w chaszcze. Kiedyś w tym ogrodzie stał dom, ale pozostała z niego już tylko ruina. Te resztki domostwa stały się miejscem eksploracji dla Michałka i Krzysia, którzy woleli szukać jakichś "zabytkowych" skarbów niż grzybów. A ja, widząc, jakie tu są warunki, stwierdziłam, ze to miejsce, z którego spokojnie, na legalu można grzyby brać. Jeszcze zanim je zobaczyłam, założyłam, że to będą właśnie one.:)
Było strasznie sucho. Każda gałązka trzeszczała niemiłosiernie pod nogami, a uschnięte liście i trawy rozsypywały się w proch. Już ja wiem, jak wyglądają stopy po chodzeniu w takich warunkach - są czarne, niezależnie od tego, jakie buty ma się założone. Widząc poziom wysuszenia podłoża, doszłam do wniosku, ze te grzyby to mogła być ściema. Bo jakże mają być w takich warunkach???
A jednak były! Dały radę! Kiedy zobaczyłam pierwszego, obeschniętego i wygryzionego, padłam przed nim na kolana. Wtedy objawiły się następne. Rosły praktycznie w jednym miejscu - tam, gdzie ściółka była najwyższa i zostało trochę wilgoci. Dodatkowo, chyba jakaś podskórna woda tamtędy płynęła, bo ściółka po ruszeniu ręką, była odrobinę wilgotna.
Pogłaskałam grzybki, porobiłam i zdjęcia i skontaktowałam się z ich właścicielem. Powiedział, ze ich nie będzie zbierał, żebyśmy je sobie zabrali.
Jak ja się ucieszyłam! Od kilkunastu lat zbierałam smardze na Słowacji i zawsze miałam spory zapas tych grzybów. Tegoroczne wydarzenia uniemożliwiają wyjazd za granicę i pozyskanie wiosennych grzybków na naszych słowackich miejscówkach. A trudno mi było dopuścić do siebie myśl, że zostanę całkowicie bez zapasu smardzowego.
Z pomocą Pawełka i Krzysia pozbierałam wszystkie smardze, jakie wypatrzyliśmy. Było ich 52.
Tylko nieliczne wyglądały tak, jak powinny -świeżo i młodo.
Większość była wysuszona, a niektóre można byłoby od razu włożyć do słoja z suszeniakami.
Susza jest ogromna. Jeżeli nie nadejdą solidne deszcze, nie będzie ani grzybów, ani zbóż, ani warzyw i owoców. Wydawało się, ze poprzedni rok był pod względem suszy tragiczny, ale teraz jest jeszcze gorzej.
Zrobiłam zdjęcia prawie wszystkim znalezionym owocnikom, bo nie wiem, czy jeszcze w tym roku uda się je znaleźć. Napatrzcie się na nie i Wy.:)
Na przestrzeni trawiastej między zapuszczonym ogrodem, a zaroślami, rosło kilka owocników piestrzenicy kasztanowatej. One wyglądały jeszcze biedniej niż smardze. Zeschły i stwardniały zupełnie.:(
Z zapowiedzianego na poniedziałek deszczu, pokropiło jeszcze z kwadrans po południu.:(
Pięknie!!! Ja od jakiegoś miesiąca zbieram w bardzo podobnym miejscu i niestety też rosną w dość ograniczonym obszarze, właśnie tam gdzie jest niedaleko mały ciek wodny. Od początku sezonu było ich pewnie około setki ale pierwsze przymrożone a teraz rosną już bardzo nielicznie. Łza się w oku kręci na myśl jakby było pięknie gdyby popadało...Dzisiaj niebo mocno zachmurzone więc może, może...
OdpowiedzUsuńTen rok jest fatalny pod wieloma względami. Susza jest chyba gorszą klęską niż wirus.:( Ciesz się tymi sztukami, które wyrosły. I tak mamy szczęście, bo sporo osób znających smardze w ogóle ich w tym roku nie zobaczy. Tobie i sobie deszczu życzę!
UsuńPrzez te wszystkie okropne susze założyłam sobie w zeszłym roku...ogródek smardzowy;-)).Kupiłam parę worków kory, rozrzuciłam stare owocniki i podlewam wodą ze stawu...Może coś wyrośnie kiedyś:-)Podobno ma padać w weekend majowy, trochę późno ale zawsze coś.Może chociaż majowo-czerwcowe borowiki będą!
UsuńPodlewaj, podlewaj! Trzymam kciuki, żeby wyrosły.:) Byłoby lepiej, jakby zaczęło padać już teraz, ale i w majówkę deszcz będzie potrzebny.
UsuńTakie to to mizerne no ale troszeczke masz. Piestrzenica obraz nędzy i rozpaczy. Dobry znajomy ze was wpuscił do swego starego sadu. Życzę abys jeszcze jednak nazbierała koszyczek.
OdpowiedzUsuńTo Ewciu wygląda wszystko na końcówkę smardzów. W górach jeszcze w ogóle się nie zaczęły. Może tam coś wyrośnie więcej. Na razie zamiast padać, wieje. I zimno się zrobiło.:( Pozdrawiam serdecznie!
UsuńCałkiem soczyste jak na tą suszę ;) Oto benefity bycia uznaną blogerką grzybową :) Pozdrowienia dla altruistycznego gospodarza.
OdpowiedzUsuńCo do suszy to oprócz klęski rolniczej przewiduję pożary na podobieństwo tych z Australii lub może, żeby było bliżej- Grecji.
Fakt, parę sztuk ostało się normalnych. Myślę, że na uznanie i te smardze sobie zasłużyłam.:) Się staram bardzo o pozyski (mniej o uznanie;) Na suszę patrzę nie tylko z perspektywy grzybiarza. Wypalanie łąk w Krakowie już przyniosło opłakane skutki w użytkach ekologicznych. Z powodu pandemii głupoty okoliczne użytki mamy doskonale spenetrowane i ocenione pod względem użyteczności.;) Deszczu i jeszcze raz deszczu dla wszystkich!
Usuń