czwartek, 21 maja 2020

Zapylone grzybki

    Po kilku dniach spędzonych w Krakowie wróciliśmy na Orawę i oczywiście poszliśmy zaraz w las. Pierwsze kroki skierowaliśmy do bacówki, bo pozyskanie świeżego prowiantu to podstawa, a oscypki są podstawą naszego lipnickiego wyżywienia. Grzybków wtedy (we wtorek) nie znaleźliśmy żadnych i idąc na następne wyjście na zbocza Babiej nastawiliśmy się na szukanie (mało prawdopodobne) pierwszych borowików ceglastoporych. Sezon smardzowy uznałam już właściwie za zamknięty i nie przypuszczałam, ze spotkam ich jeszcze tyle i to w dodatku w całkiem nowych miejscach. 

     Przeżywamy w Lipnicy atak pyłków świerkowych i jodłowych. Iglaste lasy są z każdej strony, więc w powietrzu unoszą się całe chmury żółtego pyłku. Jest sucho, więc on sobie swobodnie fruwa, osiadając na wybranym miejscu. Samochód po kwadransie jest pokryty żółtym nalotem, komputer wyniesiony na podwórko na jedną lekcję - cały zapylony. Pyłek wciska się do ust, oczu, nosa... Wszędzie. Znalezione na Babiej grzyby też zostały zapylone i mają pyłki w każdym możliwym zakamarku. Zapraszam na spacer po pylącym lesie.

     Ani pylenie, ani okres lęgowy, ani zupełnie nic nie wadzi leśnikom w wycinaniu lasu. Przekonaliśmy się o tym wczoraj na własnej skórze. Poszliśmy sobie jedną z ulubionych babiogórskich tras do naszego kultowego strumyka. W połowie drogi wpadliśmy w środek wycinki prowadzonej obok drogi. Oczywiście ciężki sprzęt był na drodze, drzewa ciągnięte po niej i tak dalej.
     Chcieliśmy to miejsce ominąć lasem, ale nas leśnik zatrzymał i zaczął przeganiać z lasu. Jego argumenty, że przecież są tabliczki o wycince zupełnie do mnie nie przemawiają, bo one są rozstawione co kawałek i właściwie nigdzie nie można byłoby przejść. Są również przy szlaku, na który zostaliśmy wysłani. Kiedy wiec powiedziałam panu, że szlak jest również oznaczony tabliczkami o wycince, odparł, że tak, bo przecież wszędzie tną. To była pierwsza informacja, z którą się w stu procentach zgodziłam. Później dowiedziałam się jeszcze, że las to przedsiębiorstwo państwowe, a państwo musi z czegoś ciągnąć kasę... A oni w lesie pracują, a my im przeszkadzamy. I oni, leśnicy i drwale nie są od pilnowania nawiedzonych turystów tylko od robienia tej kasy dla państwa... No, nie było o czym dyskutować. Pan leśnik powiedział wszystko to, co ja zawsze przeciw leśnikom miałam - że tylko biorą, a nie dają. I jeszcze mnie z lasu chciał wyrzucić.
    Wycofaliśmy się i poszliśmy się szwendać bocznymi ścieżkami, również rozjeżdżonymi ciężkim sprzętem wykorzystywanym do wyrębu. Uważnie nasłuchiwaliśmy, czy gdzieś tam jeszcze nie hałasują, żeby ich ominąć na tyle szerokim łukiem, żeby się na więcej spotkań nie narażać.
    Na tych bocznych drogach leśnych czekało na nas 13 zapylonych smardzów. Niektóre z nich były całkiem młode i świeżutkie, zupełnie jakby wyrosły dzień wcześniej. Na nich pyłki widoczne były słabiej. Wyraźniej widać je było na owocnikach dojrzalszych, ciemniejszych od dojrzewających zarodników. Do kolekcji 130 sztuk dołączyła środowa trzynastka zapisana na karcie.:)
Były też piestrzenice, tak samo zapylone.
    Nieco mniej pyłek osadził się na kapeluszach drobnołuszczaków jelenich, które zaczęły wyrastać całymi gromadkami. Dzięki nim widac, ze w grzybowym świecie na Orawie coś się dzieje.:)
    Michał i Krzyś każdą okazję wykorzystywali, żeby jakąś wysokość lub szerokość pokonać.
    Dziś po pierwszych lekcjach startujemy na wycieczkę na Babią. Jak pani "od niemca" nie przeciągnie Krzysiowi lekcji, wystartujemy o 9:45.

2 komentarze:

  1. U nas tną na potęgę! Jak tak dalej pójdzie to nie będzie gdzie grzyby zbierać. Na moim profilu nawet wstawiłam serię zdjęć z pracy pilarzy, na szczęście udało mi sie ich podpatrzeć o obfotografować. A najgorsze jest to, że za nic mają okres lęgowy. Widziałam na własne oczy leżące na ziemi gniazda, co prawda tylko dwa, ale na ile ich na prawdę jest w całej Polsce? Myślę, że tysiące!Jestem po prostu przerażona bezmyślnością - tylko czyją - pilarzy? leśników? czy może Tych, którzy nakazali im ciąć? Cest la vie .... :( Brzęczy Mucha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się niestety dzieje wszędzie. Rok temu wydawało się, ze już więcej ciąć się nie da, ale teraz widać, ze jednak się da.:( Ludzie sami się zniszczą.

      Usuń