Doroczne spotkanie zaprzyjaźnionych grzybiarzy. Tym razem w lasach świętokrzyskich. Od paru dni przed wyjazdem śledziłam uważnie doniesienia grzybowe z tych rejonów - wynikało z nich, że w jednych lasach można zapełnić kosze, a w innych panuje posucha grzybowa. Trzeba było opracować strategię działania. Tuż po przyjeździe do Sielpi przeszukałam las leżący za ogrodzeniem ośrodka - las idealny do chodzenia - płasko, wysokie sosny i brzozy, na podłożu mech i borowiny. Po blisko dziesięciu kilometrach spaceru grzybowym pozyskiem był jeden maślak zwyczajny. W tym momencie wiadomo było, że trzeba znaleźć jakiś inny las. Na zbiory w sosnach nie było co liczyć.
Pawełek włączył wszystkie swoje urządzenia elektroniczne i z ich pomocą zaczął typować kompleksy leśne, w których powinno rosnąć coś więcej niż jeden maślaczek. Tak to jest, jak się jedzie na grzyby w zupełnie nieznane rejony; trzeba korzystać z dobrodziejstw rozwoju cywilizacyjnego, żeby zaspokoić prymitywną potrzebę pozysku.:)
Wybrany las miał być jodłowy, ale jak się okazało na miejscu, miał sporą domieszkę buka. Kiedy podjeżdżaliśmy na wytypowane miejsce (godzina dziesiąta, po obfitym zlotowym śniadaniu), z lasu wychodziły tłumy wiaderkowców, czyli pozyskiwaczy zbierających grzyby do wiader. Każdy z nich miał zapełnione wiadro lub dwa. Na leśnych parkingach stało kilkadziesiąt samochodów z miejscowymi rejestracjami....
Ten widok robił wrażenie - z jednej strony opanowała nas radość, że las wytypowaliśmy prawidłowo i grzyby w nim są, z drugiej strony te tłumy wychodzące już z lasu ze zbiorami, nie nastrajały aż tak optymistycznie. Za radą Pawełka zaatakowaliśmy las od końca, mając nadzieję, że tam nie dotarło aż tylu pozyskiwaczy.
Zaparkowaliśmy i ruszyliśmy w las. Pierwsze grzyby - trzy czubajki kanie, jeszcze zwinięte w kulki, znalazł Krzyś. Zaraz po kaniach wpadł nam w łapy pierwszy borowik szlachetny. I to ten gatunek zdominował nasze zbiory.
Las był mocno przetrzebiony. Wszędzie widać było ślady po oczyszczanych przez innych borowikach. Mimo to, w tych samych miejscach, przez które przeszło już nie wiadomo ile osób, udawało się znaleźć pojedyncze sztuki. W koszykach przybywało co prawda powoli, ale systematycznie.
Doszliśmy wreszcie do miejsca, w które nikt przed nami nie trafił. To było Krzysiowe Eldorado - biegał i znosił grzybki w jedno miejsce. Jego radość była ogromna, a mały koszyczek szybko zapełniony. Krzychu donosił kolejne grzyby, a my z Pawełkiem je oczyszczaliśmy.
To było jedyne takie miejsce. Później trafiały się jeszcze grupki po kilka sztuk, ale takiego bogactwa jak w Krzysiowym Eldorado już nigdzie nie udało się trafić.
Oczyszczenie i rozłożenie zbiorów na suszarki zajęło mi całe popołudnie. Na dziś mamy wytypowany kolejny las i liczę na powtórkę z rozrywki.:)
Bardzo sie ciesze ze juz zebraliscie troche .Szkoda ze nie był to las w ktorym nikt nie chodził.Tubylcy korzystają z wysypu i idą skoro swit bo wiedza ze pozniej przyjezdzaj nachodne hii Powodzenia
OdpowiedzUsuńEwciu! Dzisiaj byliśmy w lesie, w którym tubylców nie było, a grzybków też się udało uzbierać całkiem sporo.:) Pozdrawiamy zlotowo!
UsuńPiękny zbiór mimo wszystko, gtatulacje dla Krzysia, mój Fabian ostatnio pięknie ale podgrzybkowo buszował po lesie. Antek nie udziela się w tym temacie. Miłego pobytu no i oczywiście obfitych zbiorów. Darz grzyb Menażerio.
OdpowiedzUsuńChyba żadna matka nie ma tego luksusu, żeby wszystkie dzieci odziedziczyły pazerniacze zacięcie. Dziś ostatni dzień - chłopcy wykorzystali sobotę na pływanie kajakiem i sama walczyłam z pozyskiem. Darz grzyb Elu!
UsuńPiękny zbiór mimo wszystko, gtatulacje dla Krzysia, mój Fabian ostatnio pięknie ale podgrzybkowo buszował po lesie. Antek nie udziela się w tym temacie. Miłego pobytu no i oczywiście obfitych zbiorów. Darz grzyb Menażerio.
OdpowiedzUsuńZapasy powstają, a to ważne. U nas też suszarka pracuje. W końcu! Pozdrawiam wszystkich- Ewa.
OdpowiedzUsuńO tak! Trochę zapasów się zgromadziło. Więcej przez te kilka dni niż przez miesiąc na Orawie. Pozdrawiamy grzybowo!
UsuńDorotko to moje wnuczęta się edukują , ale moje stare juz dzieci też grzybują, tyle, że nie pożerają bo" nielubiejom"
OdpowiedzUsuńTo babcie mają tak samo jak matki.;) Pozdrawiam niedzielnie w ostatnim dniu zlotu!
Usuń