wtorek, 8 lutego 2022

Inny świat

 

    W piątek, po ostatniej lekcji on-line, wyruszyliśmy z szaro-burego, deszczowego i błotnistego Krakowa w kierunku naszej Babiej Góry. Od Lubnia zaczął się za oknem inny świat - najpierw nieśmiało i tylko kawałkami, a później coraz zachłanniej ziemię przykrywały białe płachty śniegu. Od Jabłonki, z każdym kilometrem, zaspy przydrożne były wyższe o 10-15 centymetrów. W Lipnicy nie było spoza nich widać ogrodzeń i domów.Aż trudno uwierzyć, że to tylko 100 km, a trafia się do zupełnie innego świata.

    W takich okolicznościach trzeba było zacząć sobotę od łopatowania. Śnieg był mokry i ciężki, więc łopatą jechało się szybciej niż maszyną do fukania. Zresztą po chwili łopatowania stwierdziłam, że łatwiej będzie przedeptać ścieżki rakietami niż odgarniać śnieg łopatą.
    Krzychu i Michał, ze względu na swoją wagę piórkową, zostali wysłani do odśnieżania daszku nad tarasem. Pawełek stwierdził, że dach na pewno nie wytrzyma takiego ciężaru i wiązał kolejno chłopaków na lince i kazał im wykonywać prace na wysokości. Wywiązali się  z tego zadania całkiem przyzwoicie.:)
    Zołza łopatować nie chciała, ale systematycznie ubijała śnieg swoimi łapkami, zaczepiając wszystkich po kolei, żeby się z nią bawili. Na działce Zołzanna ma zestaw szarpaków, które zawsze na nią czekają zawieszone na płocie, a ona uwielbia się nimi bawić, tylko potrzebuje kogoś, kto będzie trzymał za drugi koniec sznurka. I w takich momentach nieraz bardzo by się przydał drugi pieseł.;)
   Igloo zostało przysypane dodatkową, metrową warstwą śniegu i wygląda jeszcze solidniej niż tydzień temu na koniec ferii. Chłopaki i Zołza mają w nim doskonałe miejsce do zabawy.
   Po południu nie było już niestety słoneczka, a chwilami już całkiem nieźle sypało. Podjechałam pod babią, gdzie śniegu jest jeszcze więcej i poszłyśmy z Zołzą jedyną odśnieżoną trasą - po Rajsztagu.
   Powyżej las chował się w śnieżnej mgle.
A przy drodze na pewno chowają się pod śniegiem smardzyki. Zołza próbowała je nawet wykopywać, ale nie udało jej się przekopać przez zaspy.
Doszłyśmy do Małej Lipnicy, a później wracałyśmy tą samą trasą.
W drodze powrotnej trafiła nam się szyszka, którą Zołza pilnowała przez dobre dwa kilometry spaceru. Ja rzucałam szyszkę, ona do niej biegła i warowała (na zdjęciu), ja dochodziłam do tego punktu, brałam szyszkę, rzucałam... I tak prawie w nieskończoność. Stwierdziłam, że poczekam aż się Zołzannie znudzi.
Ostatni kilometr przeszła już bez zabawy, łapiąc jedynie zapachy z tropów zwierząt.
W niedzielę zima pokazała pazurki. Od nocy sypało i wiało. Chłopaki na wieść o spacerze, zaczęli cierpieć na szereg przypadłości, które można sprowadzić do jednej - lenistwa. Tylko Zołza cieszyłą sie na wyjście.
Zgodnie z planem poszłyśmy w kierunku granicy. Tuż po zejściu z głównej drogi założyłam rakiety i tak sobie człapałam. Zołza na początku była hop do przodu i wybiegała przede mnie, by za chwile wrócić. Nie zapadała się tak głęboko jak człowiek, ale i tak przedzieranie się przez śniegi dało jej szybko w kość, bo zameldowała sie tuż za mną i szła sobie wygodnie po śladach rakiet.
   Na otwartej przestrzeni granicznej łąki wiało coraz potężniej. Chwilami to było tak jak na Babiej w zimie. Wiatr podnosił z ziemi śnieg, skręcał go w śnieżne trąby powietrzne i smagał nogi lodowymi igiełkami.
Zołza zamieniła się w śnieżnego psa.
Przeszłyśmy za graniczny las, gdzie zostało trochę niezawianych śladów po skuterach. Wygodnie się po nich szło, ale po paru metrach prowadziły w niesłusznym kierunku, więc wróciłyśmy na nasz zasypany całkiem szlak.
W lesie śniegu leży od groma, ale wiatr pod drzewa tak nie dochodzi i przejście przez las graniczny dało chwilę odpoczynku.
Po południu opuściliśmy zimową krainę i wróciliśmy do szaro-burego Krakowa. Zołza po jednym krótkim wyjściu utraciła swoją śnieżna biel uzyskaną na śniegu. Następne spotkanie z zimą za tydzień.:)


2 komentarze:

  1. I takie odśnieżanie zawsze zimą będzie. Pawełek kupuj dobry sprzęt do odśnieżania. I aby do wiosny droga Menażerio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprzęt Ewciu jest, ale trzeba będzie przyszłościowo pomyśleć o jakimś traktorze ze spychaczem zamontowanym z przodu. Czekamy na wiosenkę! Pozdrawiamy cieplutko!

      Usuń