środa, 26 sierpnia 2015

Do trzech razy sztuka

Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, orawskie szlaki, konie, kucyki, jazda konna, wędrówki konne
     Już dawno obiecałam Michałkowi i Krzysiowi, że dojdziemy na szczyt wysokiej górki leżącej po słowackiej stronie byłej granicy i będziemy podziwiać widoki rozciągające się w dwie strony. Pierwszą próbę zdobycia wzniesienia podjęliśmy w lipcu, ale wtedy jeszcze od czasu do czasu na Orawie pojawiał się deszcz i to on właśnie udaremnił nasze pierwsze podejście. Później nastały upały i odsuwaliśmy termin wyprawy z dnia na dzień. A tu już ostatni tydzień naszych wakacji i chłopcy zaczęli napierać, żeby nasz plan wreszcie zrealizować.

    Od ponad dwóch tygodni w spacerach towarzyszy nam tylko Żółty (Feliks został kontuzjowany w starciu z osą i przez dłuższy czas nie będzie można go siodłać), więc chłopcy wiedzieli, ze sporą część długiej trasy będą musieli pokonać na własnych, a nie końskich nogach. Mimo tego utrudnienia, byli zdecydowani na podjęcie wyzwania.
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, orawskie szlaki, konie, kucyki, jazda konna, wędrówki konne
    Pawełek, na bieżąco śledzący wieści pogodowe, ostrzegał nas przez telefon, że właśnie w dniu, który wybraliśmy na wycieczkę, ma u nas padać deszcz. Stwierdziłam jednak, że opady o Orawie w tym roku zupełnie zapomniały i na pewno ich nie będzie. Mimo tego przekonania, spakowałam do plecaka kurtki przeciwdeszczowe dla dzieci i ruszyliśmy.

   Na początku znanej drogi towarzyszyły nam chmurki, ale szybko na niebie pojawiło się słońce i kiedy przechodziliśmy przez graniczny las, zrobiło się wręcz upalnie. Michałek zaczął dopytywać, kiedy będzie zmiana na grzbiecie Żółtego. Już sobie pomyślałam, ze jak się zrobi jeszcze upalniej, znowu trzeba będzie zawrócić, żeby nie zmęczyć zbytnio kucora i dzieci. Kiedy jednak opuściliśmy las i przedostaliśmy się przez wysokie trawy na otwartą przestrzeń, powiało przyjemnie, a na horyzoncie widoczne było zgrupowanie chmur, które szybko przemieszczały się w naszą stronę. 

   Michałek wsiadł na konia, a Krzychu rozpoczął szybkie biegi po równej, wykoszonej łące. Chmury były coraz bliżej i w pewnym momencie dopadło nas kilka malutkich kropelek deszczu. Krzyś, który pierwszy poczuł kropnięcie, oznajmił, że taki deszcz, to nie deszcz i wcale się nim przejmować nie będziemy. Ja też nie miałam zamiaru się przejmować kilkoma kroplami. Niebo nieco się pochmurzyło i pogoda była idealna do dalszego wędrowania. Stanęliśmy u stóp wzniesienia. Na zdjęciu powyżej widać drogę, którą dotarliśmy do tego punktu. Chłopcy zmienili się na Żółtym i ruszyliśmy pod górkę.
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, orawskie szlaki, konie, kucyki, jazda konna, wędrówki konne
     Długie podejście nie zrobiło specjalnego wrażenia ani na Żółtym, ani na Michałku - obydwaj mają doskonałą kondycję po dwóch miesiącach orawskich wędrówek.
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, orawskie szlaki, konie, kucyki, jazda konna, wędrówki konne
     Stanęliśmy na szczycie - z jednej strony rozciągał się widok na Babią, w kierunku której prowadziła droga, którą przed chwilą podeptaliśmy naszymi stopami i kopytkami; w przeciwnym kierunku, za lekką mgiełką, widać było Jezioro Orawskie i zarysy Tatr, które czasem są widoczne zdecydowanie wyraźniej. Chłopcom, a szczególnie Michałkowi obydwie panoramy bardzo się podobały, mimo iż nie oglądaliśmy ich z najlepszego punktu widokowego, który został opanowany przez stado słowackich krów.

   Popatrzyliśmy zatem z miejsca, które było dostępne, porozmawialiśmy ze Słowaczką, która pilnowała pasącego się stada i bardzo prosiła, żeby z koniem do pastwiska nie podchodzić, bo krowy mogą się spłoszyć i rozbiec po okolicy. Wiedziałam o tym już wcześniej, bo krowie stado spotykam od lat, więc uspokoiłam panią, że na pewno nie będziemy straszyć jej podopiecznych. Rozmowa trwała dość długo, bo pasterka korzystała z okazji, że jest do kogo buzię otworzyć i najchętniej dyskutowałaby z nami do wieczora.
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, orawskie szlaki, konie, kucyki, jazda konna, wędrówki konne
    My jednak tak długo zostać na szczycie nie zamierzaliśmy i po grzecznym pożegnaniu okrążyliśmy zagajnik porastający część łąki. Kiedy mieliśmy zacząć schodzenie w dół, Michałek rozpoczął z Krzychem negocjacje, kto teraz pojedzie na koniu.
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, orawskie szlaki, konie, kucyki, jazda konna, wędrówki konne
     Na zdjęciu poniżej widać efekty negocjacji. Argumenty Krzysia, że jest młodszy, a Żółty to jego koń, były nie do podważenia. Nie interweniowałam, bo wolałam, żeby Krzyś zjechał po dość stromej łące na koniu niż zbiegał (z góry schodzić się przecież nie da, o czym chyba każdy wie).
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, orawskie szlaki, konie, kucyki, jazda konna, wędrówki konne
     Schodziliśmy zatem w dół - Michałek na swoich nóżkach, a Krzyś na nogach swojego konia bojowego, na którym ćwiczenia rycerskie po drodze wykonywał, walcząc z gałęziami, które ośmieliły się stanąć na jego drodze.

    Pogoda się ustaliła - niebo pokryła warstewka chmur, nie było za ciepło ani za zimno. Można było spokojnie wędrować w kierunku lipnickiego domku.   
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, orawskie szlaki, konie, kucyki, jazda konna, wędrówki konne
       Zatrzymywaliśmy się na popasy - pierwszy wypadł w malowniczym miejscu, pod jarzębiną, uginającą się pod dojrzałymi owocami. Pomarańczowe grona wśród zaczynających już żółknąć liści, wyglądały uroczo na tle Babiej patrzącej z oddali na nasze poczynania. A jeszcze Krzychu na Żółtym w tej kompozycji - landszaft dorównujący jeleniowi na rykowisku na tle zachodzącego słońca.:)
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, orawskie szlaki, konie, kucyki, jazda konna, wędrówki konne
      Jarzębinowe drzewa rosną w szczerym polu, wypalonym do cna przez bezlitosne tego lata słońce i doprawdy nie wiem skąd drzewo tyle wilgoci zdobyło, że urodziło tak dorodne korale.
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, orawskie szlaki, konie, kucyki, jazda konna, wędrówki konne




Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, orawskie szlaki, konie, kucyki, jazda konna, wędrówki konne
     Dłuższy odpoczynek wypadł nam "Pod samotnymi sosnami". Krzysiowa pupa rozstała się z wygodną kulbaczką, Żółty zajął się bezstresowym napełnianiem brzucha, a chłopcy poszli niebawem w jego ślady i pałaszowali swoje drugie śniadanie.
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, orawskie szlaki, konie, kucyki, jazda konna, wędrówki konne
    Brzuchy pełne, siły wzmocnione - pora ruszać na ostatni odcinek szlaku wiodącego do domu. Michałek dosiadł konika zanim Krzyś zdążył zaprotestować (w planie był teraz etap jazdy dla Michałka, więc protesty i tak by się na nic nie zdały). W drodze powrotnej towarzyszyły nam coraz gęstsze chmury, a kiedy wkraczaliśmy na podwórko, zaczął nieśmiało pokrapywać marniutki deszczyk. Niestety, bardzo szybko się skończył, zanim jeszcze zdążył pomoczyć coś więcej niż asfalt na drodze.
Orawa, Lipnica Wielka, Babia Góra, orawskie szlaki, konie, kucyki, jazda konna, wędrówki konne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz