sobota, 19 grudnia 2015

Nocne wędrówki ludów

Dziecko w łóżku rodziców, kiedy dziecko budzi się w nocy, kiedy dziecko przychodzi do łóżka rodziców
     Do świtu jeszcze sporo zostało... Tak to już jest w te najkrótsze dni w roku. Budzę się w Michałkowym łóżku przywalona prawą ręką i lewą nogą posapującego, głęboko uśpionego Krzycha. Powoli zsuwam z siebie obce odnóża i powoli rozprostowuję moje ugniecione "body". Gramolę się z dolnego poziomu piętrowego łóżka i zerkam do drugiego pokoju, gdzie na moim miejscu śpi spokojnie, z szeroko rozłożonymi członkami Michałek. Pawełek pochrapuje wciśnięty w kącik naszego obszernego łóżka. 
    
     Dzieci mi się starzeją, ale jakoś swoich upodobań nocnych nie zmieniają, tylko wprowadzają pewne modyfikacje. Mamowe łóżko nadal jest sercem naszego domu, upragnionym miejscem nocnego spoczynku, ziemią obiecaną, do której odbywają się wędrówki w ciemnościach. A tak liczyłam na to, że chłopcy zrezygnują z nocnego towarzystwa i przestaną się szwendać po nocach. Przeliczyłam się - proceder trwa nadal.

     Michałek od pewnego czasu realizuje bardzo chytry plan - wieczorem śpi tak czujnie (w swoim własnym łóżku), że przez sen (choćby był nie wiem jak zmęczony) wyczuwa, kiedy kładę się spać i w ciągu minuty melduje się na brzeżku rodzicielskiego łoża. Skulony wtula się we mnie, a ja nie mam sumienia wygnać go tam, gdzie być powinien. Mam więc zapewnione Michałkowe towarzystwo od początku snu.

     W ciągu nocy następuje systematyczne zajmowanie przestrzeni łóżkowej przez Michałka, w wyniku czego Pawełek śpi wciśnięty w boczną ściankę biurka, ja śpię wciśnięta w Pawełka, a resztę miejsca zajmuje najmniejszy lokator, który przewala się po tej przestrzeni w sposób dowolny i nieprzewidywalny. Niezliczoną ilość razy dostałam łokciem w żebra, nogą w głowę czy głową w brzuch. 

     Złości mnie to czasem okrutnie, ale ciepło małego ciałka wtulającego się w poszukiwaniu bezpieczeństwa i miłości rekompensuje wszystkie niedogodności. 

     A co z Krzysiem? Kilkakrotnie przywędrował ostatnimi czasy w nocy do "mamowego łóżka", w którym była już cała reszta rodziny. A ponieważ on też potrzebuje sporej powierzchni na rozciągnięcie swoich odnóży, złościł się, że ma za mało miejsca. W wyniku tych doświadczeń wpadł na genialny plan - kiedy budzi się w nocy, woła mnie do swojego pokoju, przy mojej pomocy złazi z górnego poziomu piętrowego łóżka i razem układamy się do spania na Michałkowym poziomie. 

     Rankiem chłopcy czasem się licytują, z którym spałam dłużej danej nocy. Na szczęście jeszcze się nie pobili o czas spędzony z mamą.:) Chciałabym ukrócić te nocne roszady, w wyniku których ciągle jestem niedospana i nie mam siły na drastyczne posunięcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz