Przez ostatni tydzień orawskie lasy nieco opustoszały - zarówno z borowików szlachetnych, które przez ponad dwa tygodnie sypały się na bogato, jak i z grzybiarzy. Można było pospacerować nie słuchając nawoływań innych zbieraczy. Z kim by się nie rozmawiało, zadawał pytanie: "Dlaczego te grzyby nie rosną, skoro jest tak mokro?" Fakt - co parę dni dolewa, ściółka jest namoknięta, ale... Noce zrobiły się chłodne, a właściwie to zimne, a poza tym przecież grzybnia wydająca owocniki (a napracowała się w tym roku niemało), musi też odpocząć, aby za jakiś czas wydać ponownie plon obfity.
Odwiedziliśmy ostatnio te najpopularniejsze lasy na stokach Babiej Góry, które były najbardziej oblegane podczas WIELKIEGO WYSYPU. Po "grzybiarzach" pozostały kolejne tony śmieci i zdewastowane niepozyskowe grzybki. Powstał też nowy system ścieżek przedeptanych nie tylko przez ludzi.;) Specjalne szlaki są przeznaczone dla stada owiec pasącego się na okolicznych łąkach. Tym razem maszerowały środkiem drogi przelotowej i chcąc, nie chcąc, musieliśmy się ustawić na końcu jak ta czarna owca i przemieszczać się z prędkością owczych nóżek.
Tempo było co prawda powalające, Michaś z Krzychem doliczyli do setki owieczek, ale w końcu dotarliśmy do punktu, z którego ruszyliśmy piechotą na poszukiwania grzybków.
Krzychu był nieco zdegustowany, bo przyzwyczaił się ostatnio, że co parę kroków znajdował kolejnego grzybasa, którego pakował do swojego koszyka, a tym razem tak nie było - trzeba się było nachodzić, żeby coś spazerniaczyć. Niemniej las pusty nie był i powolutku koszyk się napełniał. Trafialiśmy przede wszystkim na wyrośnięte borowiki szlachetne, które zostały pominięte przez oczy innych grzybiarzy i osiągnęły konkretne rozmiary. To też niestety okazało się problemem, bo takie wielkie sztuki nie chciały się pomieścić w Krzysiowym koszyku... Michałek, jak zwykle, nie przejmując się niczym spacerował sobie rozglądając się po drzewach i dumając nad kolejnymi budowlami, które miał w planach.:)
Borowiki co prawda rosną już tylko pojedynczo, ale owocniki innych gatunków sa w pełnym rozkwicie - mokry las jest kolorowy, piękny, bajkowy. W wyszukiwaniu eksponatów do zdjęć wyspecjalizował się Michaś, który może nie zauważyć pozyskowej sztuki, ale zwróci na pewno uwagę na wyjątkowo urocze egzemplarze. To on wypatrzył miskę gołąbkową wypełnioną deszczówką, w której przeglądały się drzewa.
Nie przeszedł też obojętnie obok mglejarki - kwiatuszka.
Ja natomiast wypatrzyłam mleczaja smacznego rosnącego tuż obok naziemków zielonawych. Owocniki obydwu tych gatunków rosną w tym roku niezwykle obficie, ale po raz pierwszy widziałam je w takiej bliskości.
Z ciekawostek z ostatnich dni trafiło nam się nowe stanowisko płomykowca galaretowatego. Rosły tam tylko dwa owocniki, ale mamy kolejny punkt do obserwowania na orawskiej mapie grzybowej.
Rosną też pojedyncze młode siatkoblaszki maczugowate. Z moich obserwacji wiem, ze to rzadkość - o tej porze spotyka się zazwyczaj stare, rozkładające się już owocniki, a tu w kilku miejscach wyskoczyło przedszkole.
Zostały nam jeszcze dwa tygodnie na pazerniaczenie, obserwacje i orawskie koniowanie. Liczę na to, że jeszcze uda się parę razy napełnić koszyki i spotkać jakieś ciekawostki.
Dorotko pewnie wynajmiesz ciężarówke na przewóz grzybowego dobytku po takim okresie zbierania i przy pomocy prawie już speców od grzybków,bo ja ledwie się zabrałam po 4-dniowym pobycie w Mazurskich lasach .
OdpowiedzUsuńJa mam zapewniony cotygodniowy transport Pawełkiem - po weekendzie spędzonym z nami zabiera tygodniowy urobek do Krakowa. Dopiero po powrocie zobaczę ile tego wszystkiego jest.:) A późną jesienią będzie można rozdawać grzybowe prezenty.:)
Usuń