Przed wyjazdem na lipnickie wakacje Krzyś oświadczył, że będzie regularnie trenował jazdę konną, aby po powrocie do Krakowa już samodzielnie galopować i zacząć się uczyć skakania przez przeszkody. Piękny plan! Ucieszyłam się bardzo - w Krzysiu moja nadzieja na to, że choć jedno moje dziecko stanie się spadkobiercą końskiego zamiłowania, nauczy jeździć, karmić, zajmować się kopytniakami. Krzyś deklarował również, że będzie ze mną dawał koniom jedzenie, sprzątał stajnię...
Na drugi dzień po przyjeździe do Lipnicy, Krzyś sam upomniał się o jazdę - czyścił i siodłał konia, a następnie z entuzjazmem wsiadł i pojechał. Tata Pawełek przystąpił do dokumentowania jazdy, dzięki czemu mogę pokazać Wam urocze fotki, które po miesięcznym okresie zagubienia w przepastnych czeluściach Pawełkowego komputera, nagle się dziwnym trafem odnalazły.
Później nastąpiły rozmaite ćwiczenia, z którymi Krzychu radzi sobie doskonal, podobnie jak z jazdą kłusem. Jedyny problem polega na braku sił do trzymania wodzy. Pasją Żółtego jest jedzenie - żeby w czasie jazdy nie schylał się do trawy, trzeba go naprawdę mocno przytrzymać, a na to Krzysiowi brakuje nieco sił.
Jeszcze kilka razy udało się z Krzychem poćwiczyć, a później pojawili się koledzy i koleżanki, ciekawe zabawy podwórkowe i mnóstwo innych zajęć. Krzysiowi zaczęło brakować czasu na jazdę konną.
Ostatni raz zaproponowałam mu trening jakieś dwa tygodnie temu. Odpowiedział, że nie teraz, bo nie ma czasu... Zapytałam więc, kiedy wsiądzie na swojego konia, żeby realizować piękny, przedwyjazdowy plan. Usłyszałam:"Jutro w grudniu po południu". Nie ukrywam, że się zaźliłam, bo nie dość, że nie chce jeździć, to jeszcze sie wyszkolił w pyskowaniu, do czego w sposób znaczący przyczynili się koledzy.
Podobnie jak z jazdą, jest z Krzysiową pomocą przy obsługiwaniu koni, karmieniu, czyszczeniu, sprzątaniu - raptem kilka razy zaoferował sie z pomocą w tym zakresie; chęci rozpłynęły się wśród rozlicznych wakacyjnych zajęć.
Krzychu jeździ jedynie regularnie na spacery, ale woli być prowadzony na koniu niż sterować nim samodzielnie - wtedy może całą uwagę skupiać na poszukiwaniach grzybów.:)
Nie proponuję już Krzysiowi jazd. Poczekam aż sam dojrzeje do tego, żeby wiedzieć, że naprawdę chce. Albo nie chce. Zobaczymy co czas pokaże.
Latona i Ramzes obserwowały Krzysiowe poczynania, odrywając na parę sekund pyszczki od trawy.
A Żółty czekał tylko na koniec pracy, aby oddać się swojej pasji jedzenia.:)
Super post! :) Zapraszam na sparkleinstable.blogspot.com
OdpowiedzUsuń