Środowy poranek był bardzo chłodny, wręcz zimny, bardziej późnosierpniowy niż jeszcze lipcowy. Brakowało tylko mgiełek porannych, a czułabym się tak, jakby to już miała być końcówka wakacji. Chłopcy budzili się powoli i nie bardzo chcieli opuszczać ciepłe, mamowe łóżko. W końcu jednak udało ich się wygonić z pościeli, nakarmić, ubrać warstwowo - koszulka, bluza, kurtka i wyjść. Myślałam, że w trakcie grzybobrania ociepli się na tyle, że część ubrania można będzie wpakować do plecaka. Myliłam się jednak; do południa niewiele temperatury przybyło i do końca chodziliśmy w pełnym rynsztunku ubraniowym. Pojechaliśmy do lasu sąsiadującego z miejscami, gdzie w niedzielę zaskoczyła nas wielka grzybowa obfitość. Liczyliśmy na porządne zbiory.
Ledwie odeszliśmy od samochodu kilkanaście metrów leśną drogą, kiedy Krzychu zatrzymał się przy skarpie z pytaniem:"Co to?" I zaczął dłubać paluszkiem w ziemi. Podeszłam do niego i już wiedziałam - trafił na piestraka jadalnego, polską truflę. Nie pamiętał nazwy, ale na pierwszy rzut oka odróżnił grzybka wystającego z ziemi od sąsiednich kamieni tkwiących w wysokim brzegu leśnej ścieżki. Pogratulowałam mu znaleziska i chciałam je sfotografować wraz z Krzychem, ale mi model zwiał, bo już wypatrzył po drugiej stronie, na przeciwległej skarpie podgrzybki. Zrobiłam zatem fotkę samego piestraka, a znalazcę uwieczniłam dopiero na balkonie, już w czasie obróbki pozysku.
O piestrakach pisałam szerzej w ubiegłym roku, więc zainteresowanych tym grzybkiem (a warto się nim zainteresować), odsyłam do wpisu "Piestraki - polskie trufle".
Krzyś wywlókł z drugiej skarpy cztery podgrzybki i kiedy po paru krokach ponownie wykonał tygrysi skok na wysokie pobocze, byłam przekonana, że wyniesie kolejne łupy z lasu. Tym razem jedna zmyliły go oszukajce - zatrzymał się niepewnie wśród rodziny goryczaków, poprzygladał się im i stwierdził, ze to nie to, o czym myślał gnając przez las. Weszliśmy z Michałkiem w las, do Krzycha, żeby pooglądać znalezisko. Goryczki wyglądały przepięknie.
Ten z poniższego zdjęcia został przez chłopców okrzyknięty królem wszystkich goryczaków - panoszył się na tronie w środku spróchniałego pniaka, a rosnące wokół niego goryczaki były pochylone w stronę króla. I my oddaliśmy pokłon władcy, padając przed nim na kolana w celu zrobienia zdjęcia i poszliśmy dalej.
Tuż obok czekało nas spotkanie z kolejnymi królami. Tym razem to muchomory królewskie zasiedliły miejscówkę pod młodymi świerczkami. Ten gatunek dość licznie występuje na Orawie, ale w wielu rejonach kraju należy do rzadkości.
Oczywiście podczas podziwiania niejadalnych grzybów, powoli zapełnialiśmy koszyk. Umówiłam się z Krzysiem (Michałek koszyka nie nosi), że najpierw zapełnimy mój koszyk, a później Krzysiowy, żeby Krzyś nie musiał długo nosić ciężkich zbiorów. Wszystkie znaleziska trafiały zatem do mojego koszyka, a Krzychu dopytywał, czy mam jeszcze jakiś pojemnik. Uspokoiłam go informacją, że w plecaku mam spakowaną siatkę, a w razie czego mozna grzyby ładować również prosto do plecaka.:)
Najwięcej było borowików ceglastoporych. Tym razem można już było w nich przebierać i do koszyka wkładać tylko te najładniejsze. Mimo takiej segregacji mój koszyk zapełnił się bardzo szybko. Teraz napełnialiśmy koszyczek Krzysia.
Inne borowiki trafiały się pojedynczo i w większości musiały od razu pozostać w lesie, bo posiadały licznych mieszkańców.
Napełniliśmy obydwa koszyki i siatkę. Ostatni kawałek leśnej trasy prowadzącej z powrotem do samochodu przeszukaliśmy bardzo pobieżnie, bo było nam już ciężko. Krzychu dzielnie doniósł swoje zbiory do samochodu i miał jeszcze na tyle sił, żeby do zdjęcia podnieść obydwa pełne koszyki.:)
Po powrocie do domu przede wszystkim wyjęliśmy grzyby z siatki. Mimo, że transportowane były delikatnie, a siatka jest z naturalnego lnu, wyglądały gorzej niż te z koszyka - niezastąpionego towarzysza każdego grzybiarza.:)
Bardzo wam gratuluję zbiorów,cudowne ceglaczki,cudowne te maluśkie,jakie one smaczniutkie,jakie twardziutkie hii i chrupiące.Takie miałam z nimi przeżycia.Brawo Krzysiu jesteś najlepszym grzybiarzem w Polsce
OdpowiedzUsuńKrzychu uważa, że jest najlepszy na świecie.:)
Usuń