Za oknem -15 i wiatr hula tak, że nawet ptaki mają problem z utrzymaniem się w powietrzu. Aż niewiarygodne się wydaje, że tydzień temu na termometrze było ponad trzydzieści stopni więcej i w ciągu dnia można było zrzucić z siebie kolejne warstwy ubrania. Zwłaszcza, że realizowaliśmy ciekawy projekt.:) Nie o rozbieraniu się co prawda, ale jakby nie patrzeć, podczas realizacji, ciuchy trzeba było zdjąć.
Julka chciała na szkolny konkurs zrobić sobie zdjęcie na Latonie z polską flagą w ręce. Przywiozła flagę i wydawało jej się, że wsiądzie na konia, pomacha flagą i sesja gotowa. Ale to nie takie proste. Taka flaga przecież straszna jest - wielka, kolorowa i powiewająca na wietrze. Normalnie konia może połknąć z kopytami jak nic. Latonie nikt nigdy nad głową takim cudem nie wymachiwał, a ja mam w pamięci oswajanie z flagą Ramzesa. Lata temu miałam z nim zrobić pokaz na 11 listopada i musiałam go oswoić z łopoczącą flagą. Pierwsze zetknięcie skończyło się odfrunięciem Ramziatka, który tak się przestraszył, że w próbie ucieczki aż mu się wszystkie cztery nogi poplątały. Cel osiągnęliśmy, ale potrzeba było trochę czasu, żeby przyjął do wiadomości, że flaga go nie zje, a nawet można się z nią pobawić. Od razu więc uświadomiłam Julce, ze nie wsiądzie sobie ot tak na Latonę i nie pomacha flagą, bo mogą w ten sposób obydwie karki poskręcać.
Gdybym wiedziała wcześniej, że Latona będzie miała okazję wystąpić jako modelka w sesji foto, wytłumaczyłabym jej wcześniej jak się należy zachować wobec narodowej flagi.:) Ale tego czasu nie miałam, a zdjęcia trzeba było zrobić. Wręczyłam aparat Pawełkowi, żeby dokumentował szkolenie Latony, wzięłam konia, flagę i zaczęła się zabawa.
Najważniejsze to długie, spokojne ruchy i zaufanie konia. Mimo tego Latona nie była zachwycona nowym straszakiem i wolała się wycofać. Nie robiła tego zbyt gwałtownie, niemniej nie miała specjalnie ochoty na bratanie się z flagą.
Po kilku podejściach łopoczący materiał przestał straszyć od przodu.
Latona obwąchała flagę, pofuczała nerwowo, ale przestała podejmować próby ucieczki.
Można było przejść do drugiego etapu - pomachania flagą z boku i tyłu konia. To już było naprawdę straszne! Taki atak za zadem spowodował atak lekkiej paniki, którego opanowanie zajęło sporą chwilę. Podczas takiego oswajania Latony z czymś nowym zawsze widzę jej wewnętrzną walkę - naturalnego dla konia strachu, ciekawości i chęci współpracy.
Kolejnym etapem było podniesienie flagi nad poziom konia. To już, o dziwo zostało przyjęte całkiem spokojnie.
W efekcie mogłam zakryć flagą Latońską facjatę. Doszłam jednak do wniosku, że wsiadanie z flagą na koński grzbiet nie byłoby jeszcze całkowicie bezpieczne, więc obfociliśmy Julkę z Latoną w jednej ręce, a flagą w drugiej. A ja wpadłam na genialny pomysł. Mam przecież konia bojowego, którego nic nie rusza, jest oswojony z wszelkimi cudami i całkowicie bezpieczny.
Zrobiłyśmy więc klasyczny trening z Latoną, a później odbyła się sesja właściwa. Tak, jak myślałam, Żółty tylko powąchał flagę, stwierdził, że nie nadaje się do zjedzenia i doszedł do wniosku, że skoro kazali nosić na grzbiecie człowieka i flagę, to znaczy, ze tak ma być i już. Najważniejsze, żeby jak najszybciej zrobić swoje i iść na wolność.:)
Wszyscy się świetnie bawiliśmy, zarówno modelki, model i fotografujący. Pogoda była cudna, rozbieraliśmy się w trakcie sesji, a ja zaproponowałam, żeby wyjść na zdjęcia w teren, bo tło będzie ładniejsze. Nikomu się nie spieszyło, więc poszliśmy.
Żeby ustawić się w dobrym do focenia miejscu, wpakowałam się w rozmięknięte zaorane pole. Zassało mnie strasznie, ale poświęcenie zaowocowało kilkoma całkiem fajnymi ujęciami. Uzgodniłyśmy z Julką, że jak wygra konkurs, podzieli się nagrodą.;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz