W piątek, wraz z Pawełkiem, do Lipnicy dotarli goście z Warszawy - ciocia Iza - Smaczna Pyza z wujkiem Marcinem. W niedzielę Iza wybrała się z nami na grzybowy spacer. Ponieważ obowiązkowym punktem programu musiała być wizyta w bacówce i oscypkowe obżarstwo, zdecydowaliśmy się na las "za bacówką". Trzeba d niego teraz kawałek drogi iść na piechotę, bo nam na drodze dojazdowej szlaban postawili.:( Grzybobranie zapowiadało się doskonale, bo pierwszego grzybka - kanię, wypatrzyłam na łące z samochodu, a w zagajniku rosnącym jeszcze przed bacówką (wysiedliśmy wcześniej, a Pawełek podjechał na miejsce parkingowe), Krzyś dopadł kilkanaście borowików ceglastoporych. To znalezisko było dla mnie zaskoczeniem, bo ostatnio ceglasie są sporadycznym znaleziskiem. Można było nazbierać koszyk szlachetniaków, a ceglastoporego jednego czy dwa.
Borowiki ceglastopore rosły też w pierwszym lesie "za bacówką". Miałam zaproponować, żeby ten teren na razie opuścić, iść do "dalszego" lasu, a tutaj spenetrować w drodze powrotnej, żeby tych grzybów nie nosić tam i z powrotem. Zanim jednak zdążyłam to powiedzieć, Pawełek z entuzjazmem pognał tam w znajome miejsca i cieszył się, że będzie kosił.
W takich okolicznościach nie pisnęłam już ani słówka i poszłam wraz z resztą bandy na poszukiwania. Do Pawełka szczęście się za bardzo nie chciało uśmiechnąć i ciągle trafiał na wyrośnięte, stare już owocniki.
Za to Krzyś szalał tak, ze ja praktycznie nie miałam większych szans na uskutecznienie własnych poszukiwań, bo gdzie tylko przykucnęłam, zaraz mi Krzychu garściami znosił pociusie zebrane w pobliżu i układał na kupce. A ja, zamiast szukać swoich własnych, zajmowałam się obrabianiem tych Krzychowych.
Tę drogę oglądaliście już niejednokrotnie w różnych odsłonach, ale pokazuję ją znowu, bo po raz kolejny musieliśmy ją pokonać, żeby dotrzeć do naszych grzybków.
Po drodze były owadzie obserwacje i fotki. Pawełek spędził z Michałkiem sporo czasu przy mrowisku, w którym uwieczniał na zdjęciach i filmach życie mieszkanek koca stojącego na skraju lasu.
Spacer granicznym szlakiem byłby bardzo, bardzo przyjemny, gdyby nie wzrastająca z każdą chwilą duchota. Robiło się gorąco i parno. Do lasu dotarliśmy nieco spoceni i sapiący. a tu trzeba się było brać do roboty.
Czekało na nas sporo młodziutkich borowików ceglastoporych i pojedyncze borowiki usiatkowane i szlachetne. Koszyki się zapełniały, a Iza zapełniała też kolejne karty pamięci, dokumentując kolejne znaleziska.
Z ciekawostek pojawiły się pierwsze wilgotnice czerniejące.
Kiedy już kierowaliśmy się do wyjścia z lasu, pokonując ostatnie strome podejście, zobaczyłam przy ścieżce wystające z liści kapelusiki pieprzników ametystowych. Grzebnęłam ręką w ściółce i taki oto widok mi się odsłonił. Wraz z ametyściakami, z jednego punktu wyrastały dwa borowiki szlachetne.:)
Królem grzybobrania ponownie został Krzyś.:)
Grzyby mają ogromną siłę. Takich obrazków widziałam w lesie niemało, ale za każdym razem, kiedy spotykam grzybowych tytanów, jestm pełna podziwu dla nich.:)
Wracaliśmy z pełnymi koszykami, a nad Babią gromadziły się chmury wydające groźne pomruki. Na chwilę zatrzymaliśmy się w bacówce, gdzie wypiliśmy po kubasie żętycy i podjedliśmy serków.
Burza dotarła do nas, kiedy dojechaliśmy do domu. Po przejściu deszczu zrobiło się chłodno i przyjemnie. W takich warunkach obróbka porannego zbioru była czystą przyjemnością. Najmocniejsze opady nas ominęły i poszły nad Lipnicę Małą, gdzie drogą płynęła woda sięgająca kolan, a mieszkańcom wdarła się na podwórka - widziałam zdjęcia, jakie nasza gospodyni dostała od znajomej z sąsiedniej wsi.
Krzysiu - jesteś WIELKI!!!!
OdpowiedzUsuńBrzęczy_M
:):):)
UsuńKról grzybobrania jest zawsze jeden! Powtarzam się, ale nadal twierdzę, że macie wspaniałe wakacje. U nas jeszcze lasy nie obdarowują nas tak obficie- czekamy... Pozdrawiam- Ewa.
OdpowiedzUsuńU nas jest tak dziwnie w tym roku z grzybami - w jednym lesie rosną same szlachetne, a ceglasie trafiają się sporadycznie, w drugim to właśnie ceglastopore wiodą prym. Zawsze było w tych lasach podobnie z grzybami, bo to wszystko kilkukilometrowe odległości. Najważniejsze, że jest na czym oko zawiesić.:) Pozdrawiam weczornie.:)
UsuńLubie patrzyć na wasze male ceglastopore one są takie cudne jak malowane. Wiadomo Krzyś to najlepszy gość do zbierania czerwonych cudeniek,one go lubią hii?Zastanawiam się Dorotka czy Ci nie zbrzydnie to obrabianie grzybków bo zbieranie i wycieczki do lasu wiem ze nie.Pozdrowienia Menażerio .U nas grzybków jeszcze nie ma,nikt nie donosi ani nie wstawia zdjęć ale może przyjdzie czas na Mazury
OdpowiedzUsuń