Rekonesans w orawskich miejscówkach smardzowych nie przyniósł efektów w postaci wytropionych maleńkich smardzyków, ale prawdę mówiąc, nie nastawiałam się na to, że coś znajdziemy. Tegoroczna zima na Orawie była wyjątkowo obfita w śnieg, więc nie ma się co spodziewać cudów i smardzów na ostatni dzień marca. Niemniej, obowiązkowo trzeba było do nich zajrzeć i przypomnieć im, że wiosna już nadeszła i pora zacząć się budzić. Bo czekamy na nie z wzrastającą niecierpliwością. Przez kilka miejsc przeszliśmy na szybko, oceniając tylko stan "obudzenia" przyrody, a na dłuższy spacer wybraliśmy jedną z naszych ulubionych słowackich dolinek.
Spodziewałam się, że od samego początku dolinki będziemy widzieć ślady zimy - resztki śniegu na bokach drogi czy oblodzenia na kamieniach przy strumieniu. Tak bowiem dość często w tej dolince bywała w porze kwitnienia krokusów. A tu niespodzianka - jak na rejon górski, było bardzo wiosennie.
Strumyk szumiał niosąc wodę z topniejącego gdzieś wyżej śniegu i rozchlapywał bryzgi lodowatej wody daleko poza swoje koryto. Tam, gzie wyprysnęła woda ze strumyka i w miejscach, w których dopiero co zszedł śnieg, podłoże było dobrze nawodnione, ale tam, gdzie słońce bardziej grzało, ziemia przesuszyła się bardzo.
Taka wiosenna aura skończyła się po przejściu pół kilometra. Później pojawiły się zamarznięte kałuże, na których lód był na tyle mocny, że nie łamał się pod ciężarem Michałka, który dokładnie "wytestował" wytrzymałość lodowej warstewki.
Z każdym krokiem pojawiało się też coraz więcej śniegu. Był twardy, zlodowaciały i zupełnie nie miał ochoty odchodzić w niebyt.
Zbocza malowniczej dolinki miejscami wyglądają niestety przerażająco. Część "łysych" połaci to dzieło natury - drzewa poległy w starciu z wiatrem, któremu nie potrafiły się oprzeć. Jednak przeważająca większość zboczy została ogołocona ludzkimi rękami. Słowacy traktują swoje lasy jeszcze gorzej niż nasi polscy leśnicy - tylko tną, a nigdzie nie widać nowych nasadzeń. W miejsce wyciętych świerków wyrastają nowe świerki, samosiejki.
Dla chłopaków atrakcją w czasie spaceru był oczywiście śnieg, którego w Krakowie nie ma już od dawna. A chodzenie po śniegu w promieniach wiosennego słońca i przy prawie letniej temperaturze jest dobrą zabawą. Oczywiście nie obeszło się bez bolesnych upadków, bo twardy, zmrożony śnieg nie dość, ze jest śliski jak lodowisko, to równie twardy. Obeszło się na szczęście bez poważniejszych obrażeń, a na pamiątkę zabawy na śniegu chłopcy przywieźli parę siniaków.
W bardziej nasłonecznionych miejscach, również w górze dolinki, śnieg spłynął, a droga rozjeżdżona ciężkim sprzętem zrobiła się błotnista. Im dalej szliśmy, tym więcej miejsc składowania wyciętych drzew musieliśmy minąć. Sporo tego było.
Michaś znalazł przyrząd do mierzenia długości pni drzew i ćwiczył odmierzanie odległości za jego pomocą. Jak już odmierzył 50 metrów, chłopcy zrobili wyścig na tym dystansie. Ogłosiłam bezdyskusyjny remis, zanim zdążyli się pokłócić o to, kto zwyciężył w tym biegu. Miarka drzewna została oczywiście odłożona na miejsce, z którego chłopcy ją wypożyczyli.
A teraz parę ujęć wiosennych z tego spacerku.
Lepiężniki białe są miejscami w pełni kwitnienia i wabią trzmiele słodkim nektarem.
Lepiężniki różowe dopiero zaczynają kwitnąć.
Bazie są na takim etapie rozwoju jak w Krakowie miesiąc temu.
Pojawiły się też pierwsze miodunki,
pierwiosnki
i zawilce.
Krzyś wypatrzył też kaczeńce gotowe do rozbłyśnięcia żółcią swoich płatków.
O grzybkach piszę na koniec, bo niewiele ich było. Smardza nie widzieliśmy ani jednego, nawet najmniejszego. Za to przeglądanie kolejnych szyszek ujawniły występowanie maleńkich grzybków, które rosną właśnie na nich. Bardziej liczyłam na znalezienie baziówek, ale trafiły się tylko maluchy mniejsze od niej.
Na koniec wyjazdu odwiedziliśmy gospodarzy w Lipnicy i pomachaliśmy Babiej na pożegnanie. Następnym razem będziemy tam w czasie majówki.
Piękny spacer.Kto by pomyślał że wiosną atrakcją okaże się śnieg.Szkoda że spotkaliście smardzy. Czy w maju po Słowackiej stronie będą rosły czy już będzie po nich? Krzysiu ma fajna fryzurę,po kim te kręcone loki.Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńW maju smardze się zaczną dopiero na tych miejscówkach pod śniegiem. Pojedziemy po nie.:) Pawełek miał kiedyś kręcone włosy. Jak jeszcze miał włosy.;) Pozdrawiamy wiosennie.
Usuń