Pierwszy wakacyjny raport grzybowy spod Babiej Góry z jednodniowym opóźnieniem - wczoraj wieczorem padłam, a dziś, wstyd się przyznać, zaspałam. Wstałam równo z chłopakami, a nawet trochę później od Michałka, który obudził mnie latając wagonikiem roller coastera po pokoju.
Wczoraj, w dniu naszego wyjazdu na wakacje, upał był niemiłosierny. Wiedziałam, że tak ma być, więc poganiałam chłopaków, żeby wyjechać jak najwcześniej rano, zanim skwar będzie nie do zniesienia. W efekcie w Lipnicy byliśmy już parę minut po ósmej. Prażyło już okrutnie. Wpakowaliśmy prowiant do lodówki, resztę bagaży zrzuciliśmy byle jak i poszliśmy od razu na nasz pierwszy spacer do lasu na granicy. Chciałam wrócić przed godzinami południowymi, kiedy najmocniej grzeje.
Na łąkach, którymi idzie się do lasu zaatakowały nas takie stada gzów, że nie było szans na ogonienie się od wszystkich. A te potwory gryzą okropnie, nieraz do krwi. I swędzi po ich ukąszeniach jak wszyscy diabli. Jak to dobrze, że nie pozwoliłam chłopakom na wyjście w krótkich spodenkach! A tak chcieli nie zakładać długich spodni! Najgorzej ubrałam się ja, bo cienkie leginsy nie były żadną przeszkodą dla gryzącego owadziego tałatajstwa. najwięcej było ich na łące i na obrzeżach lasu. Zaraz na wejściu do lasu, na moim stałym miejscu, znaleźliśmy stadko kurek. Nie udało mi się nawet zrobić zdjęć, bo tak mnie wszystko kąsało, że jedną ręka zbierałam większe owocniki, a drugą nieustannie się opędzałam. Ja wiem, ze grzybiarze, którzy mają obecnie w swoich lasach roje komarów, woleliby gzy, ale ani jedne, ani drugie zdecydowanie nie umilają leśnych wędrówek.
W środku lasu gzów było znacznie mniej, więc można było w miarę spokojnie chodzić. Tylko pot zalewający oczy nieco przeszkadzał. Nagrodą za te wszystkie ugryzienia i chodzenie w upale było kilka młodych i zdrowych borowików ceglastoporych. Znacznie więcej przedstawicieli tego gatunku dawało pieczarki - stały sobie spokojnie, widoczne z daleka, całe pokryte pleśnią. Krzyś kilkakrotnie powtarzał, że szkoda, że tak się zmarnowały, że nie przyjechaliśmy wcześniej. Ale one odrodzą się w nowym pokoleniu, które na pewno zasiedli orawskie lasy, kiedy tylko spadnie deszcz. A potrzeba go naprawde bardzo, bo ściółka jest już tak wysuszona, że trzeszczy przy każdym kroku.
Lepiej od ceglasi radzą sobie borowiki żółtopore, które stoja dumnie i majestatycznie. Po lesie nikt jeszcze nie chodzi, bo ani borówek dojrzałych, ani białków (borowików szlachetnych) jeszcze nie ma. Dopóki miejscowi i grzybiarze - hurtownicy nie mają po co chodzić po orawskich lasach, niejadalne gatunki mogą spokojnie rosnąć, starzeć się i umierać bez kopniaków.
Znaleźliśmy pierwsze w tym roku goryczaki żółciowe. One też wyglądały dorodnie, jak na panujące warunki.
Suszę za to doskonale widać na muchomorach czerwieniejących. Nie dość, że pękają im kapelusze, to jeszcze życie wewnętrzne mają tak bogate, ze nawet sprzed obiektywu całkiem sprawnie uciekają.
Najlepiej dają radę muchomory twardawe, których jest w lesie całkiem sporo i rosną nowe. Jakoś susza i upał nie przeszkadzają im w wytwarzaniu młodych owocników.
Z lasu wróciliśmy okrutnie umordowani i nadjedzeni przez owady chwilę po dwunastej. Chłopcy od razu poszli schłodzić się w basenie, a ja rzuciłam się w wir rozpakowywania, podłączania wszystkich sprzętów i gotowania chłopakom obiadu. To był intensywny dzień.:) Kolejne też takie będą. Oby tylko deszcz do nas dotarł.
Napisałam długi wpis i się zmył. Bawcie się dobrze i aby popadało
OdpowiedzUsuńSzkoda, że wcięło Twój wpis.:( Pozdrawiamy cieplutko i czekamy na deszcz.:)
UsuńCzekałam z niecierpliwością na wieści z Waszego pierwszego dnia. Gzow nie zazdroszczę, ale widoki i lasu z pod Babiej już tak
OdpowiedzUsuńZ grzybami cieniutko, ale powędrować zawsze można.:) Jak temperatura trochę odpuści, zrobię więcej fotek widokowych.:)
UsuńNo jak byś mogła tak dla mnie porobić fotek widoczkow to bym była bardzo wdzięczna 😍
UsuńTo po co ja tam jadę jak tak cieniutko
OdpowiedzUsuńJak to po co??? Żeby chłopakom towarzystwo przywieźć! Żeby Krzyś nie musiał sam z sobą w piłkę grać! Nie wiem tylko czy Miłosz i Franek nadążą za Krzychem, który przy wczorajszej temperaturze przez całe popołudnie na zmianę chłodził się w basenie i trenował z piłką... Od samego patrzenia zesłabłam.;)
UsuńOd poniedziałku ma się pogoda zmienić i może trochę u Was popada
UsuńMam nadzieję.:)
Usuń