Zaczęło się od tego, ze jeden z kolegów klasowych Michała przyniósł do szkoły spadochron zrobiony z reklamówki. Michał, zaraz po przyjściu do domu, wziął się za produkcję własnego spadochronu albo nawet dwóch czy trzech. Następnego dnia reklamówki już nie były wystarczającym materiałem - wydałam mu spory kawał folii malarskiej. Powstały kolejne spadochrony. Poszły oczywiście z Michałem do szkoły. Inni chłopcy też przynieśli swoje wyroby spadochroniarskie, więc panie, w obliczu zagrożenia zakazały zabawy spadochronami... I tu powinien być koniec tej historii, jak to miało miejsce w przypadku kolegów Michała - zaprzestali wyrobu i zabawy spadochronami. A Michałek dopiero zaczynał się wkręcać.
Wynudził wyjście do marketu budowlanego i zakup solidnej, grubej folii (były tylko takie duże rolki, więc folii mamy w domu pod dostatkiem), mocnej taśmy klejącej, dratwy, sznurka i jeszcze paru NIEZBĘDNYCH RZECZY.
Ruszyła masowa produkcja spadochronów. Zgodziłam się na testy z wykorzystaniem klocków lego i butelko plasikowej wypełnionej wodą. Michał puszczał spadochrony z balkonu (ósme piętro), a Krzyś łapał je na dole, zeby nikogo nie przestraszyły ani nie uszkodziły. Spadochrony latały pięknie.
Kolejne testy odbyły się na placu zabaw. Tutaj testerem był Krzyś, który skakał z drabinek z przyczepionym do kurtki spadochronem. Ponieważ wcześniej takie skoki odbywały się bez spadochronu, byłam spokojna o bezpieczeństwo testera. Ale nieco później usłyszałam, że Michaś zrobi taki solidny spadochron, że będą mogli na nim skoczyć razem z Krzysiem z naszego balkonu... Zamarłam.
Przeprowadziliśmy długa rozmowę uświadamiającą realizacji skutki takiego pomysłu. Niby zrozumieli i przyznali rację, ale... I jak ja ich mam choćby na dziesięć minut zostawić samych w domu? Iść do sklepu i wyobrażać sobie, że właśnie lecą na foliowym spadochronie...
Michał, widząc, że matka nie jest zachwycona jego pomysłem o skakaniu na spadochronie z balkonu, zrobił wingsuit'a. Dzięki tym poczynaniom Michałka musiałam się zapoznać z tym ekstremalnym sportem, o którego istnieniu co prawda wiedziałam, ale nigdy mnie nie pociągał, więc nie zgłębiałam jego tajników.
Uzgodniłam z Michałkiem, ze rozpoczniemy od bezpiecznej wersji fruwania. zabraliśmy strój na wycieczkę do Tyńca. Wiało jak wszyscy diabli, a Michaś z miną znawcy ocenił, że wiatr jest doskonały. Musiał się schować na zawietrznej, za wałem wiślanym, żeby założyć strój.
Początkowo Michał chciał, żeby to Krzyś testował również ten wynalazek, ale przekonałam go, ze to sam wynalazca powinien być pierwszym testerem tego, co stworzył. Najwięksi wynalazcy testowali przecież wszystko na sobie.
Michał, z niewielką moją i Krzysia pomocą, założył wreszcie strój do wingsuit'a i na szczycie wału poczuł się jak ptak.
Plan był taki, że Michaś się rozpędzi, odbije od ziemi i trochę pofrunie. Z obliczeń aerodynamicznych wynikało, że musi biec pod wiatr, złapać w skrzydła właściwą porcję podmuchu i poszybować.
Kibicowaliśmy mu obydwoje z Krzysiem.
Michaś pobiegł.
Dobiegł do samego dołu i nie pofrunął.
Później była próba na drugą stronę wału - z wiatrem.
Zeszłam na dół, żeby złapać go w locie.
Niestety, druga próba również się nie powiodła.
Michałek był nieco zasmucony, ale nie załamał się, tylko stwierdził, ze musi "usolidnić" strój i popracować nad techniką lotu.
Widzę u Michała coraz większą fascynację lataniem i coraz niebezpieczniejszymi sportami. Na razie ma za mało lat, żeby mu zafundować skok spadochronowy czy lot na paralotni z instruktorem, a jego zaplanowane loty się nie udają - z powodu wirusa nie poleciał na wycieczkę do Anglii, a z przyczyn wiadomych nie polatał w swoim stroju.:)
Produkcja spadochronów została wznowiona wczoraj wieczorem. Dziś rozpoczęła się o wpół do szóstej i trwa... Szkoła zamknięta, więc chłopaki budzą się z pierwszym świtem na niebie i od razu są gotowi do działania. Gdyby trzeba było iść do szkoły, nie chciałoby się im wstawać.
Oni są cudowni:-))
OdpowiedzUsuńO tak!:)
UsuńNa pewno mu się uda bo Michał to konstruktor i wynalazca. Powodzenia. Naśmiałam się
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za powodzenie jego wynalazków i nieśmiało mam nadzieję, że nie skończą się te próby latania jakimś poważniejszym uszkodzeniem. Uściski Ewciu!
Usuń