niedziela, 12 kwietnia 2020

Eksperyment trwa

      To już miesiąc trwania ogólnoświatowego eksperymentu. Wygląda to tak, że siedzi sobie taki KTOSIEK, ma przed sobą rozłożoną planszę zwaną Ziemią i w ramach rozrywki prowadzi doświadczenia na robaczkach. Najpierw zabrał im to i to, zabronił tego i tamtego - schylili głowy, dostosowali się. Fajnie jest! Nie ma buntu, nie ma oporu, nie ma myślenia, to zabiorę im jeszcze to i to i zabronię tego i tamtego. O! Paru się zbuntowało! Kary sprowadzą ich do parteru. I znowu cisza i spokój, pospuszczali łby i są posłuszni. Następny zakaz to będzie zakaz oddychania albo nakaz zakupu łopaty, nakrycia się prześcieradłem i pójścia na cmentarz celem kopania grobu. KTOSIEK będzie zadowolony, bo jego WŁADZY nikt (no, prawie nikt) się nie sprzeciwi. Jeszcze nie wiadomo kim on jest, ten KTOSIEK, bo teorii spiskowych powstało parę, ale z pewnością ujawni się we właściwym momencie, żeby czerpać korzyści z przeprowadzonego eksperymentu. Wtedy go poznamy.

     Wydaje Wam się, że to taka artystyczna wizja rzeczywistości, ale powstała na bazie moich całkiem ziemskich obserwacji zoologicznych, jakie prowadzę równolegle z KTOŚKIEM, tylko, że moim jedynym celem jest zgłębienie psychologii terroru. Ludzie się boją, a nawet są spanikowani. Boją się niewidocznego wirusa i drugiego człowieka. Ale najbardziej boją się restrykcji i konsekwencji nieposłuszeństwa.
      Strach jest napędzany przez media. Telewizora nie mamy, więc tylko z opowieści innych wiem jak tam straszą. Ale nie trzeba mieć  telewizorni; wystarczy włączyć dowolny portal internetowy albo radio i od razu wyskakują wiadomości podane tak, żeby jak najbardziej zastraszyć. Z każdej strony wyskakują liczby zarażonych i uśmierconych przez koronowanego wirusa. A gdzie informacje o procencie chorych względem całości? Z jedynką na siódmym czy ósmym miejscu po przecinku wyglądałoby już mniej strasznie. A gdzie zgony z innej przyczyny? Od miesiąca w Polsce i na świecie nikt nie umarł z powodu grypy, raka, zawału... Wszyscy padają wyłącznie od wirusa. A to już robi wrażenie. Szczególnie na tych, którzy wierzą we wszystko, co im się podaje na ekranie. Ja z ciekawości grzebałam w statystykach (a nie jest to w tym momencie łatwe, bo jak już wspomniałam, wszyscy umierają tylko z jednej przyczyny) i udało mi się zrobić takie proste zestawienie - w pierwszych dwóch tygodniach obowiązujących restrykcji, w Małopolsce na wirusa zmarła jedna osoba, a w wypadkach samochodowych zginęło osiem. Po tych dwóch tygodniach informacje o zabitych na drogach zniknęły zupełnie, co oczywiscie nie znaczy, że nikt nie zginął.

    Państwo nie ma kasy na wyposażenie szpitali, więc łapa wyciąga się w stronę szarych obywateli: Dajcie! Kupimy lekarzom kombinezony, maski i  płyny na spirycie! Obywatelu daj, żebyśmy cię mogli leczyć! I obywatel daje. Tymczasem państwo, które przecież biedne jest i nie ma na nic, finansuje loty helikopterem i dronami, które mają wyśledzić niepokorne jednostki uprawiające partyzantkę w lesie albo nad rzeką? Ile kosztuje lot śmigłowca z policmajstrem na pokładzie, a ile maska dla lekarza?

    To tylko jeden mały absurdzik, jeden z wielu. W walce z koronowanym wirusem zapomniano zupełnie o innych plagach i produkuje się każdego dnia tony śmieci z jednorazówek. Nagle ekologia przestała istnieć. Tematu nie ma. Są miliony foliowych rękawiczek, strojów ochronnych, masek, przyłbic i cholera wie, czego jeszcze. Od dawna staram się generować jak najmniej śmieci i to, co dzieje się teraz, bardzo mnie martwi. Po opustoszałych ulicach wiatr roznosi porzucone rękawiczki i maski, których nie udało się nawet wrzucić do śmietnika. Tak wygląda apokalipsa. Kogo wirus nie pożre, ten zginie pod tonami plastiku albo sobie strzeli w łeb, bo nie będzie miał za co przeżyć. Wszak możemy sobie wszystko zamknąć, a zamiast podatków od przedsiębiorców ściągać mandaty. Mamy suszę, żarcie będzie drogie albo jeszcze droższe. Ilu osób nie będzie stać na chleb przy pseudopomocy ze strony państwa? Ilu będzie wolało rozstać się z życiem niż wegetować? Ilość trupów będzie większa niż tych od korony. Tylko się w czasie nieco rozwlecze.
      Ja rozumiem zamknięcie kin, teatrów, parków rozrywki czy zakaz zgromadzeń, ale już twierdzenie, żeby nie dbać o kondycję fizyczną jest dla mnie kolejnym absurdem. To właśnie teraz powinniśmy być szczególnie silni, a nie zamknięci w czterech ścianach i napychający się gównianym żarciem i tonami suplementów z apteki.  Takich słabych i bezbronnych załatwi kazdy wirus, nie tylko ten królewski.

    Policja to instytucja, która się błaźni na każdym kroku. Powinna służyć obywatelom, a nie straszyć ich, pilnować prawa, a nie interpretować go wedle własnego widzimisię. I dawać przykład. Tymczasem, gdy jedni polują na jednostki uprawiające sport, inni robią imprezkę na sto osób z orkiestrą i nagrodami dla zasłużonych. Ponad prawem są??? Im wolno??? Mieli tez policjanty znacznie lepszy pomysł - zjechali się w godzinach pracy nad jezioro, żeby sobie grilla zrobić. No brawo panowie! A ja się nerwowo rozglądam, zza którego krzaka mi jakiś policjancik wyskoczy z mandacikiem. Bo przecież ja mam siedzieć w domu. A oni z wyjącymi syrenami wożą się po moim osiedlu i z głośników puszczają: "Polacy! Zostańcie w domu! Jak nie zostaniecie i wyjdziecie, to was rozstrzelamy!" Gdybym pracowała w policji, odmówiłabym wykonywania takich obowiązków, powołując się na klauzulę sumienia. Nie umiałabym być takim bezwzględnym straszakiem dla tych wszystkich zahukanych, biednych ludzisków.

    Od policji płynnie można przejść do psów. One są teraz na prawie! Na spacery mogą chodzić! I chodzą po parę godzin dziennie, z różnymi właścicielami. W całym swoim pieskim życiu nie były tak wyspacerowane jak obecnie. Sprzed mojego bloku zawsze było słychać krzyki i śmiech dzieci. Teraz roznosi się tylko ujadanie psów. Od wczesnego ranka do późnego wieczora. Razem z psami gromadzą się pancie i panowie. Czasem nawet po 10 osób stoi na małym trawniku przed blokiem. Psy harcują i szczekają, a pancie z panami pytlują, ciesząc się, że im wolno, a innym nie. I jeszcze jedno - teraz to już prawie żaden właściciel psa nie sprząta po swoim spacerującym legalnie pupilku, więc w gówno można wdepnąć nawet na chodniku, idąc legalnie do sklepu. I żeby była jasność - lubię wszystkie zwierzaki, lubię psy, nie mam nic przeciwko wyprowadzaniu ich na spacery - niech chodzą nawet cały dzień! Tylko czemu ja nie mogę legalnie wyprowadzić dzieci? Nie na plac zabaw, tylko w odludne miejsce!
      No to jesteśmy przy dzieciach. Z nimi też absurdów pandemicznych nie brakuje. To pikuś, ze nie mogą wychodzić z domu same, ale za to zostawać mogą. Ciekawe tylko czy prokurator, sąd rodzinny, kurator i kto tam jeszcze chętny, byliby tacy wyrozumiali, jakby moje dzieci dajmy na to wyskoczyły z ósmego piętra na spadochronie, w czasie, kiedy ja jestem poza domem, w pracy? Bo przepisy stanowią, że do 12 roku życia dziecka samego nie zostawia się w domu ani nie puszcza wolno w teren. Tymczasem zasiłek przysługuje na dzieci do lat ośmiu. Co zatem z tymi, które się nie łapią ani poniżej ośmiu, ani powyżej dwunastu? Starzy mogą mieć co najwyżej nadzieję, że nie wymyślą czegoś na tyle kreatywnego, żeby się uszkodzić. Michał i Krzyś to lat 9,5 i 11. Zostawiam ich samych na krótko, ale cały czas myślę, czy moje nauki odnośnie bezpieczeństwa w domu zostaną zastosowane w praktyce, czy też zmodyfikowane na korzyść dobrej zabawy. Wiem, co sama potrafiłam wymyślić, kiedy byłam w ich wieku i zostawałam sama w domu. Z perspektywy czasu trudno uwierzyć, że przeżyłam...

    Zdalne nauczanie to nowa niekończąca się historia. Bierzemy w niej czynny udział. Wszyscy się starają, jednym wychodzi lepiej, innym słabiej. To, co mnie zaskakuje, to fakt, że w pierwszym tygodniu zostaliśmy zarzuceni taką ilością pracy, ze w sam raz na miesiąc by starczyło. Krzyś dostał nawet dwa zadania z godziny wychowawczej. Sumiennie je odrobił, ja sfociłam i wysłałam, a pani nawet nie potwierdziła, że te zadania odrobione otrzymała. Pani od muzyki nie robiła na lekcjach od początku roku nic. Nawet zła byłam, ze podręczniki chłopakom zakupiłam. Ale przydały się! Podczas zdalnego nauczania! Teraz nawet karty pracy mają przysyłane z muzyki i muszą szukać odpowiedzi na pytania w podręcznikach. Pewnie łatwiej by było i szybciej jakbym polowe zadań za nich zrobiła jak czyni to wielu rodziców. Ale ja taka wredna jestem, że im każę samym wiedzę pozyskiwać. Służę co najwyżej pomocą. A tej potrzebują niemało. Tęsknię za powrotem do szkolnej normalności.

     Na koniec jeszcze maseczki. Tydzień temu według władzy były be i nic nie dawały, a teraz stały się cacy i mamy je wszyscy obligatoryjnie nosić. Pomijając już kwestię produkcji kolejnych ton śmieci, to nie jest to żadna ochrona. W wilgotnej od oddychania masce wszelkie mikroby będą miały raj.
     Już parę razy odpowiadałam na te pytania znajomym - nie, nie boję się wirusa, nie boję się mandatów i kar. Boję się za to konsekwencji tego, co się dzieje, zastraszenia i zgnojenia ludzi, odebrania prawa do wolności i radości życia. Boję się, że wielu po utracie pracy, po zakończeniu tej całej szopki z kwarantanną, nie poradzi sobie z brutalną rzeczywistością. A w efekcie będziemy jeszcze biedniejszym i smutniejszym społeczeństwem niż jesteśmy obecnie. 

    Przy tym wszystkim staram się zachować zdrowy rozsądek i podstawowe zasady ostrożności. Kontakt mam raptem z paroma osobami, do sklepów przestałam chodzić, kiedy zaczęły się kolejki, a na spacery chodzę w te same odludne miejsca, w jakie chadzałam dotychczas.

11 komentarzy:

  1. A najciekawsze jest to, że jeden (z całą świtą) ma prawa, a my obowiązki...
    A Wasze pisanki są pomalowane w najmodniejsze motywy! Pozdrawiam słonecznie z Podlasia- Ewa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Arogancja obecnej władzy przekroczyła mój próg przyswajalności. Zawsze starałam się nie komentować wydarzeń politycznych, ale teraz to ona sama wlazła w moje życie z buciorami i nie da się stać obojętnie. Tam na tę całą zgromadzoną bandę powinien spaść deszcz wirusów wielkości średniego psa. Pozdrawiam wiosennie!

      Usuń
  2. Oj Dorotka. Dzięki Ci za te słowa. To co robią policjanci nie mieści sie w głowie. Jakby ktos ich spuścił ze smyczy. Ludzie sie oglądaja na ulicy, szczegolnie w wekendy. Mam okno na chodnik i ulice to widze. Jest strasznie. Mam nadzieje ze wszystko wróci do normalności. Dzis policjanci ukarali dwie dziewczyny, dorosłe, bo nue szły od siebie 2 metry. A od 3 tygodni kiszą sie razem w domu. To jest paranoja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A podobno teraz mają dawać mniej mandatów, tylko pouczać.:( U nas na osiedlu dzisiaj spokój - widziałam tylko jeden radiowóz. Im się wydaje, ze mogą sobie interpretować prawo jak chcą, a zwierzchnicy kazali im pewnie ściągnąć jak najwięcej danin w postaci mandatów. A jak już te sprawy trafią do sądu i okaże się, że wystawione mandaty są bezpodstawne, to zwierzchnicy całą winę zrzucą na podwładnych i wtedy okaże się, że spuszczone ze smyczy psy niewłaściwie oceniały sytuację. Ja w plecaku nosze taką składaną dwumetrową miarkę. Jak mnie zatrzymają, to ja spokojnie rozłożę i poinformuję, ze nie wolno im podejść bliżej niż te dwa odmierzone metry. Niech mnie wylegitymują na taką odległość.:) Ewa! Przetrwamy wirusa i te wszystkie cuda wianki! Damy radę! Ściskam serdecznie na odległość!

      Usuń
  3. Podpisuję się pod tym postem obiema rencyma. Przeraża mnie to, jak wielu ludzi dało się ogłupić, ale też to jak wielu już psychicznie tego terroru nie wytrzymuje. Przerażają mnie fruwające po mieście rękawiczki, walające się maski. Wczoraj widziałam i słyszałam radiowóz ze szczekaczką. Już to kiedyś przerabiałam, już na mnie tak szczekali z radiowozów. Do tego ta arogancja i jasny przekaz: co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie.
    Dzieje się przy tym coś strasznego: katastrofalna susza, a o tym cisza w mediach. Pozdrawiam i gratuluję rozsądku, Inka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja się cieszę, że są ludzie tacy jak Ty! Po prostu normalni.:) Miao dzisiaj padać, a znowu słońce świeci na prawie bezchmurnym niebie.:( Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  4. Z tego wszystkiego zapomniałam zameldować, że sprawdzone - miłki kwitną :) Pozdrawiam, Inka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za meldunek! Super, ze poszłaś do nich, a one czekały! Serdeczności z Krakowa.

      Usuń
  5. Mam nadzieję,że większość z nas "grzyniętych "i nie tylko da wyraz-odpór własnego zdania na arogancję władz w najbliższym ( a może trochę odległym) czasie.
    Pozdrawiam Grzybiarz spod Warszawy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I oby było nas tylu, żeby władza odczuła to dotkliwie. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  6. Drogi "Anonimowy 13 kwietnia 2020 21:00" Masz rację. Ostrożnie popierałem władzę jako "mniejsze zło". Zakaz wejścia do lasów zmienił moją optykę. Rozumiem intencję ale gromadzenie się ludzi na grilla na leśnych parkingach (bo za ogrodzeniem parkingu jest puszcza i straszliwe kleszcze i inne potwory) nie usprawiedliwia tego zakazu. Teraz przygotowuję się do jakiegoś rozwiązania zamiast "kagańca na pysk od 16.04". A na 10.05 też mam rozwiązanie. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń