Co roku na wiosnę czeka się z utęsknieniem na pierwsze wiosenne grzyby - smardze, a wraz z ostatnimi smardzowatymi zaczynają się poszukiwania pierwszych borowików. W tym roku na Orawie borowiki ceglastopore pojawiły się wyjątkowo późno, bo maj był zimny, śnieżny i nieżyczliwy grzybkom. W związku z tym pierwszego ceglasia znalazłam dopiero ostatniego dnia maja. Po tygodniu od tego znaleziska było ich już kilka. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc jak już się udało pozyskać te parę sztuk, to natychmiast zaczęło się marzyć o pełnym koszyku. No, może nie koszyku, a koszyczku.;) I to udało się zrealizować w ten weekend. Pierwszy pełny tegoroczny koszyczek jest zaliczony.
Menażeryjna ekipa dojechała do Lipnicy w piątek, ponieważ chłopaki wrócili z męskiego rejsu w środę i trzeba było ich nieco uczłowieczyć (odmoczyć, domyć, obciąć czarne pazury, wyprać ubrania). Krzyś już w czwartek chciał na piechotę pod babią biec, bo tam towarzystwo zjechało i dzieci były. A rówieśników chłopakom w czasie tej pandemii brakuje najbardziej. Dojechaliśmy zatem w piątek, a w sobotę ruszyliśmy na łowy.
Lipniccy goście podzielili się na trzy ekipy - zdobywcy Babiej (Iwonka, Magda i Robert), zdobywcy Chłopiej (Pawełek, Paweł i Tomek) oraz poszukiwaczy grzybów (Inga, Monika, Natalka, Maja, Krzyś, Miś i ja). Jak widzicie, byliśmy najliczniejszą drużyną, ale zapewne bardziej niż nasza grupa, interesują Was zdobywcy Chłopiej. Otóż Chłopia, to taki niewielki, przenośny szczyt, który znajduje się w dowolnym miejscu, dostosowanym do potrzeb chłopów, którzy aktualnie nie są w stanie dotrzeć na Babią, czyli brutalnie i wprost mówiąc - cierpią na syndrom dnia drugiego i najlepiej wychodzi im zaleganie przy wodopoju.
Wracamy już na grzybowy szlak, a na nim czekają na nas poćce, czyli borowiki ceglastopore. Na razie na próżno szukać ich w głębi lasu. Wyrosły tylko w tych miejscach, które zostały najlepiej doświetlone i dogrzane przez słońce. Najłatwiej znaleźć je przy drogach leśnych. Nie trzeba się przedzierać przez chaszcze podczas poszukiwań ani czołgać po młodnikach, bo w takich miejscach nie ma szans na spotkanie z nimi.
Starszych owocników nie ma. Wszystkie znaleziska to średniaki lub maluszki.
W lesie buszuje też konkurencja, która ma spore możliwości niszczycielskie i jak widać na załączonym obrazku, potrafi zeżreć cały owocnik.
Najwięcej w ściółce jest takich maleństw mających po kilka milimetrów i żółciutkie, zamszowe łebki. Jeśli chociaż połowa z nich dorośnie, będziemy mieli czym napełniać koszyki.
Oprócz borowików ceglastoporych, do koszyka trafiły trzy koźlarze czerwone - pierwsze tegoroczne. Biedaki nie miały siły przebicia i zostały pokręcone pod warstwą ubiegłorocznej trawy. Trudno je było wyplątać spomiędzy suchych źdźbeł.
Na poboczach dróg, w tych samych miejscach, w których znajdowaliśmy poćki, rosną również drobnołuszczaki jelenie. W niektórych miejscach sypnęło nimi gromadnie.
Pojawiły się też pierwsze tegoroczne muchomory mglejarki.
Po deszczach na pieńkach sypnęło pięknymi rulikami nadrzewnymi.
Zaskoczeniem są koralówki, które zazwyczaj czekały do lipca, a teraz pojawiły się juz i to miejscami w ilościach znacznych.
A to nasza ekipa ruszająca na łowy.
I pierwszy pełny koszyczek tegoroczny.
Jest,nareszcie,cały koszyczek.Faktycznie późno bo pamiętam w tamtym roku w maju miałaś bardzo obfite zbiory ceglasi. Ale pewnie będzie już z górki.Fajowe towarzystwo,pewnie było wesoło.Pozdrawiam całą Menażerię i towarzystwo
OdpowiedzUsuńLiczę na to, że teraz już się będzie sypać. Jest mokro i ciepło, czyli tak jak grzybki lubią. Dzisiaj też był koszyczek.:) Pozdrawiamy serdecznie z Orawy!
Usuń