sobota, 24 marca 2018

Wiosny szukanie i powolne znajdowanie

W poszukiwaniu wiosny 2018
     Od pierwszego dnia wiosny szukam jej jeszcze usilniej niż wcześniej, ale idzie to szukanie jak po grudzie. Jakoś się w tym roku wyjątkowo wiosence do nas nie spieszy, taka jakaś słabiutka i kulawa ledwie kuśtyka i znać o sobie nie daje.:( Mimo zaklęć, próśb i gróźb zagościć na dobre nie chce. W grudniu więcej jej znaków, łącznie z kwitnącymi zawilcami widziałam, a teraz wcale nie jest łatwo ją znaleźć, chociaż na szczęście jakieś widoki na nieodległa przyszłość się klarują. Zobaczcie zresztą sami.

W poszukiwaniu wiosny 2018
     Co prawda nie udało mi się w tygodniu wygospodarować dość czasu, żeby wyskoczyć na poszukiwania wiosny gdzieś dalej, ale korzystam z każdej nadarzającej się okazji, żeby pójść jakimś skrótem, który niekoniecznie jest najkrótszą i najprostszą drogą. Niektórzy nawet uważają, że robię wszystko, żeby te okazje nie miały wyjścia i po prostu musiały na mojej drodze stanąć.:) Tym sposobem zaliczyłam dwa krakowskie parki, spacer nad Wilgą i szybką wizytację Zakrzówka. Efekty poszukiwań dość marna. Bajorka parkowo - zaroślowe (niby to ma być park, ale właściwie to takie dzikie chaszcze, w których można spotkać coś ciekawego i kogoś całkiem nieciekawego), jeszcze zupełnie zamarznięte. Sprawdzałam nogą wytrzymałość lodu i stwierdziłam, ze spokojnie mnie mógł utrzymać, delikatnie tylko trzeszczał. Na środek nie wchodziłam, bo do lodu zaufania nie mam, ale przy brzegu stałam spokojnie.
W poszukiwaniu wiosny 2018
      Za to woda płynąca pozbyła się już pokrywy lodowej i przemieszcza się całkiem swobodnie. Śnieg, który stopniał, odkrył niestety wszystkie śmieci, jakie skrywał. Na każdym kroku straszą butelki, reklamówki i inne plastikowo - foliowe badziewia zatruwające świat.
W poszukiwaniu wiosny 2018
      Ogromny zalew na Zakrzówku jeszcze nie rozmarzł zupełnie - przy brzegach jest jeszcze mnóstwo lodu.
W poszukiwaniu wiosny 2018
      Za to bazie prezentują się pięknie. Na tle błękitnego nieba wyglądały naprawdę wiosennie. Ten widok oczywiście cieszy oko spragnione jakichkolwiek oznak budzącego się życia, ale stwierdziłam, ze miesiąc wcześniej wyglądały dokładnie tak samo; jedyna różnica, to brak śniegu na gałązkach. Nie przybrały na wielkości nic, ale to nic.
W poszukiwaniu wiosny 2018
     I wreszcie grzybki moje ukochane. Szukając wiosny, rozglądałam się oczywiście również za nimi. Obiecałam sobie, że na tych spacerach nie będę się przyglądać znajomym nadrzewniakom, które niezmiennie tkwią na swoich miejscówkach, lecz poszukam czegoś ciekawszego, bardziej wiosennego. Przekopałam całe połacie ściółki w poszukiwaniu kubianek kotkowych. Tyle już tegorocznych zgłoszeń o ich masowym występowaniu widziałam, a na moją drogę nadal wejść nie chcą. Żeby nie było, że taka ze mnie ślepundra, to przyznaję się, że szukałam ich w okularach, z nosem przy ziemi. Sama sobie mruczałam pod nosem, że przecież niemożliwe, że ich w takich typowych miejscach nie ma i dalej, że przecież niemożliwe, że są, a ja ich nie widzę, skoro w osprzęcie na oczach dostrzegam nawet maleńkie paproszki na podłodze. Suma sumarum, kubianek nadal nie znalazłam. Nie było też trąbek zimowych, chociaż znam dokłade miejsca, gdzie co rok się pojawiały. A to już przecież całkiem spore grzybki i bez problemu widzę je nawet bez okulistycznego wspomagania. Sytuację na grzybowym froncie ratowały uszaki. Wyrosły już dawno, zasuszyły się na mrozie i wietrze, a teraz czekają na wilgoć, żeby dalej rosnąć i trafić w Dorotkowe pazerniacze łapki.
W poszukiwaniu wiosny 2018
      Na dzikich bzach, oprócz ususzonych uszaczków, zlokalizowałam pączki liściowe. I znowu, byłaby to radość ogromna, gdyby nie fakt, że pączki tej samej wielkości widzieliśmy dwa tygodnie wcześniej. Powiedziałabym nawet, że teraz wyglądają gorzej, bo ich czubki przemarzły.
W poszukiwaniu wiosny 2018
     Na takich to poszukiwaniach minął czas do soboty. A w sobotę pojechaliśmy, jak zwykle, do koni. Z Latony i Ramzesa zimowe futro wychodzi już na całego, ale kucyki wcale nie mają zamiaru pozbywać się kożuszka. To nie wróży najlepiej,  bo te prymitywne stwory dobrze wiedzą, co czynią. Kiedy ja skrobałam konie z błota i zimowej sierści, Pawełek palił ognisko, a Michaś wyczesywał kota Filipa, Krzyś wybrał się do sklepu po śmietanę do zupy pomidorowej. Na drodze jednak stanął mu rosnący wysoko, przepiękny uszak. Poinformował o tym całe Węgrzce i ich okolicę, a przede wszystkim mnie. Obiecałam mu, że zajmiemy się tym znaleziskiem, jak się wyrobię z czyszczeniem i jazdami. Nie wytrzymał. Musiałam zostawić wszystko i iść oglądać uszaka. Był śliczny, ale wysoko. Powiedziałam Krzysiowi, żeby go zostawić na rozsiew, ale dziecku łzy w oczach stanęły i trzeba było zorganizować pozysk. Do pomocy zaangażowany został Pawełek. Podsadził Krzycha na wysokość, jaką udało mu się osiągnąć, a dalej Krzyś wspinał się po drzewie.
W poszukiwaniu wiosny 2018
      Przyniósł mi zdobycz na ujeżdżalnię i prezentował ją z dumą. Uszak był już nie pierwszej młodości i zupełnie wysuszony, ale przecież został zdobyty tak wielkim wysiłkiem, że trzeba go było podziwiać.:)
W poszukiwaniu wiosny 2018
      A później Krzyś stwierdził, że będzie mi pomagał w szkoleniu Latony i Gabrysi. Posprawdzał jakość stojaków i drągów, trochę je poprzekładał, ale muszę przyznać, że zgodnie z moim instruktarzem, a następnie stwierdził, że musi sprawdzić, czy Latona poradzi sobie z pokonaniem ustawionych przeszkód.
W poszukiwaniu wiosny 2018
     Wszystko zostało przez Krzycha sprawdzone i wypróbowane.
W poszukiwaniu wiosny 2018
Dziewczyny mogły bezpiecznie poskakać.
W poszukiwaniu wiosny 2018
      A później poszliśmy na spacerek z kucykami. I tu wiosnę dało się poczuć i usłyszeć. Wysoko na niebie świergolił skowronek, a wśród prawie zielonej trawy zakwitł mniszek lekarski. Zaskoczył mnie bardzo swoją obecnością, bo jeszcze w tym roku nawet podbiałów nie widziałam.
W poszukiwaniu wiosny 2018
      Drobniejsze kwiecie też zakwitło i cieszyło oko.
W poszukiwaniu wiosny 2018
     A po południu poszliśmy testować rowery. W piątek po szkole zrealizowałam moją obietnicę i kupiłam Michałkowi nowy rower. Jego pierwszy jednoślad z przerzutkami i hamulcem na kierownicy. W piątek udało się Michasiowi dojechać na rowerze ze sklepu do garażu i wrażenia były ogromne. Obawiałam się przede wszystkim trudności z hamowaniem, całkiem innym niż miał dotychczas, ale jakoś sobie poradził na tej pierwszej jeździe. Dzisiaj radził sobie już całkiem sprawnie.
W poszukiwaniu wiosny 2018
W poszukiwaniu wiosny 2018
    A Krzyś odziedziczył poprzedni rower Michałka. Początkowo miał spore problemy z opanowaniem większego pojazdu i zaliczył kilka upadków. Nie zraził się nimi i jeździł dalej. Prawdę mówiąc, ucieszyło mnie trochę to, że Krzyś nie pojechał tak od razu bez problemów na tym rowerku, bo... No właśnie... Wczoraj, kiedy kupowałam rower dla Michała, Krzyś zapytał mnie, czy zawsze będzie jeździł tylko na rowerze "po Michale", że też chciałby nowy... Tłumaczyłam mu, że na razie wystarczy mu rower po Michałku, że na większy jeszcze nie ma odpowiednich umiejętności. Sobotnia jazda potwierdziła to, co mówiłam, ale mam taką zadrę gdzieś w sercu. Krzyś wiele rzeczy dziedziczy po starszym bracie - od roweru, przez bluzki po majtki... Czasem kupuję coś specjalnie dla niego, ale nie da się ukryć, że większość rzeczy ma używanych wcześniej przez brata. Jak opanuje jazdę na tym odziedziczonym rowerku, trzeba będzie chyba pomyśleć o pojeździe specjalnie dla Krzysia.:)
W poszukiwaniu wiosny 2018

4 komentarze:

  1. Słabe te oznaki wiosny ale są i to się liczy.Cokolwiek ale jest.Ja tak tęsknię za baziami,w tamtym roku przyniosła mi pani z naszego miasta,w tym roku poproszę opiekunkę może gdzieś znajdzie i będę miała flakon z wiosna. Zycze wam jak najwięcej wiosennych spacerów i ciepełka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieniutko z wiosną, ale jest coraz cieplej, więc może się w końcu rozbuja. Bazie w ostateczności można kupić; u nas widziałam wiązeczki na bazarku. Na pewno ktoś Ci trochę wiosny do domku przyniesie.:) Ściskamy gorąco!

      Usuń
  2. Młodsze dzieci zawsze mają problem z rzeczami w spadku po starszym rodzeństwie. Można zaproponować drobne zmiany- kolor, cieniowanie koloru albo naklejki. Moim dzieciom pomagało :) Pozdrawiam- Ewa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też korzystam z takich sposobów.:) Miłego dzionka!

      Usuń