Niedzielny spacer w Dolinie Będkowskiej to nie tylko cudne widoki, piękne słońce i czas spędzony z moimi chłopakami, ale również grzyby. Bo jakżeby miał się odbyć spacer po terenie leśnym bez tych miłych dodatków.:) Kiedy tylko oznajmiłam chłopakom, gdzie idziemy, Pawełek od razu stwierdził, że pewnie chcę znaleźć czarki. No jakżebym miała nie chcieć??? To właśnie ten gatunek był numerem jeden na liście planowanych grzybków. I nawet gdyby nic innego nie udało mi się wytropić i tak byłabym zadowolona, bo tegoroczne czarki wyrosły hurtowo i są wyjątkowo urokliwe. Oprócz nich na kartę złapało się parę innych cudaków. Zobaczcie zresztą sami.
Od samego początku dolinki buszowałam po lesie przy drodze. Wypatrywałam grzybów i oznak nadchodzącej wiosny, co bardzo sceptycznie zostało skomentowane przez Pawełka kopiącego po półmetrowych zwałach zlodowaciałego śniegu leżącego na poboczach. "Gdzie ty te czarki znajdziesz jak tu jeszcze środek zimy!" Odpowiedziałam, ze na pewno znajdę, bo one rosną w dobrze nasłonecznionym miejscu, a poza tym to prawie zimowe grzyby i spokojnie mogą sobie rosnąć pod śniegiem.
Zanim doszliśmy do czarkowiska, udało mi się znaleźć tylko szaroporkę i pniarki obrzeżone. Wiosennych kwiatków ani nawet zielonych źdźbełek trawy nie było.
Doszliśmy do skarpy, na której znajduje się znana miejscówka czarkowa. Ponieważ miałam na nosie okulary, już z drogi zobaczyłam mrugające do mnie czerwone oczko. Radośnie oznajmiłam chłopakom o znalezisku i Pawełek musiał przyznać, że jego czarnowidztwo zostało przez naturę zweryfikowane na korzyść mojego optymizmu.:)
Wlazłam częściowo na skarpę i odsłoniłam liście, pod którymi skrywały się prawdziwe cuda.
Tak pięknych, idealnie wybarwionych, młodziutkich i świeżutkich czareczek nie widziałam od roku. Pod wierzchnią warstwą zbutwiałych liści usadowiło się kilka grup przedszkolnych i żłobkowych.
Tylko jeden owocnik miał wygryzione malutkie okienko; pozostałe były nienaruszone zębem ślimaczym ani owadzim.
Zabrałam się za dokumentowanie znaleziska.
Miejsce zbyt wygodne nie jest, bo skarpa dość stroma, a podłoże gliniaste, co przy dobrym nasączeniu gleby wodą, daje efekt spektakularnych zjazdów. A tu w dodatku trzeba przy takim zjeździe uważać, żeby nie wpakować aparatu w błoto i nie zmasakrować obiektów.
Pawełek dokumentował moje zmagania z materią na stromiźnie.:)
Tylko Krzychu dołączył do mnie. Wspiął się jak małpka na wyższy poziom i odkrywał kolejne zastępy czarek. Tylko jemu jedynemu z całej mojej Menażerii znajdowanie grzybów sprawia taką samą radość jak mnie. Byłam zmuszona porzucić moje, jeszcze nieobfocone grzybki i wleźć na Krzysiowe wysokości, żeby zapisać na kartę jego odkrycia.
A były równie piękne jak te rosnące nieco wyżej.
Powyżej czarkowej skarpy leżał jeszcze śnieg, który powoli topniejąc, będzie nawadniał miejscówkę.
Po zrobieniu zdjęć wszystkie czarki dokładnie przykryłam ściółką, żeby miały odpowiednią wilgotność i jeszcze długo mogły rosnąć i cieszyć oczy tych, którzy je wypatrzą.
Jak widzicie na fotkach, czarki rosną w takim "brzydkim" miejscu - parę olch, maliny, ślady po ubiegłorocznych pokrzywach i innych zeschniętych roślinach, podłoże gliniaste, na wapiennym terenie. Ważne jest też, żeby takie miejsce było dobrze namoczone.
Jeśli jeszcze ktoś z Was nigdy nie trafił na te urokliwe grzybki, to powinien się za nimi rozglądać w takich właśnie miejscach.:)
Sporo czasu spędziłam przy czarkach, ale dzięki temu nasyciłam się ich widokiem i mogłam spokojnie iść dalej, na poszukiwania innych grzybków.
Patrzyłam głównie po gałązkach, kłodach i pniakach, bo im dalej zagłębialiśmy się w dolinkę, tym więcej śniegu leżało na ziemi. A na drewnie zawsze coś można znaleźć. Były próchnilce maczugowate i gałęziste, nieco już zmęczone kilkukrotnym zamarzaniem i rozmarzaniem.
W wilgotnych miejscach, w których śnieg już nieco stopniał, rozwijały się wszelakie cudaki przylegające do drewna.
Na śniegu pięknie prezentowały się gmatwice chropowate.
Kisielnice i galaretnice były nieco przyschnięte i zamrożone. Potrzebują więcej wody, żeby się zregenerować.
A to chyba najpiękniejszy obok czarek okaz. Rósł sobie na martwej kłodzie jakiegoś liściastego drzewa i na pierwszy rzut oka wyglądał całkiem niepozornie. Był malutki - około centymetra i dopiero w powiększeniu widać jego niesamowicie bujną czuprynkę.
Z jadalniakami było całkiem cieniutko. Wypatrzyłam tylko dwa stare już i zasuszone uszaki bzowe i jednego boczniaka ostrygowatego w stanie zejściowym. Na jakieś zbiory trzeba jeszcze chwilkę poczekać.:)
Byłam na swoim najbliższym czarkowym miejscu, ale nic z tego. Nic jeszcze nie ma. W ubiegłym roku pojawiły się po połowie marca.... :(
OdpowiedzUsuńBrzęczy_Muuuu....
Jak takie z nich śpiochy, to jeszcze chwilkę mają na wyskoczenie z patyczków.:) Na pewno będą, bo pogoda im sprzyja jak na razie.:)
UsuńAch jak przyjemnie ogląda się Twoje cudowne czarki no i Krzysiowe oczywiście. Może je kiedyś znajdę, udciski
OdpowiedzUsuńTen rok jest dla nich dobry, więc jak tylko uda Ci się Ewa wybrać na spacer, to szanse są spore.:) Życzę Ci, żebyś trafiła na całe stado czarkowe. Pozdrowienia z deszczowego Krakowa!
UsuńHej Dorotka,już się nastraszyłam ,że te czarki też zbierasz :)bo ja już te wszystkie nieznane mi grzyby podejrzewam ,że być może są jadalne.ale tylko Ty to wiesz .Tu gdzie jestem na Bawarii już wiosna na calego ,krokusy,przebiśniegi to już długo ale dziś zobaczylam kwitnącą czereśnię ozdobną.Sama nie wiem czy to dobrze ,żeby już w lutym ..i te +18 stopni już .Może rzeczywiście już nie ma przedwiośnia.Ty zawsze wypatrzysz coś fajnego w lesie ,fajnie ,że choć jednego syna zaraziłaś .Pozdrawiam wiosennie:)
OdpowiedzUsuńWitaj Kochana! Czarki też można jeść, nawet na surowo - smakują trochę jak rzodkiewka, ale mnie jakoś specjalnie nie spasowały i zdecydowanie wolę je tylko podziwiać.:) Tej wiosny to Ci trochę zazdroszczę, bo do nas wróciła zima. Cały weekend było na minusie. Lasy jeszcze śpią. Co prawda w mieście już widziałam pierwsze przebiśniegi, ale te leśne wciąż tkwią pod ziemią. Krzychu na razie ma sprecyzowany plan na przyszłość i zamierza zostać grzybiarzem, takim zawodowym, ale czas zapewne zweryfikuje jego obecne plany. Ja w jego wieku chciałam zostać pisarzem i podróżnikiem. Od nas pozdrowienia zdecydowanie jeszcze zimowe.:)
UsuńNiby zima znowu pokazała mroźne pazurki, ale to już chyba jej końcówka. Wczoraj (sobota) w pobliżu Siedlec widziałam dwa lecące bociany! A to w zasadzie cały miesiąc wcześniej niż zwykle. Odebrałam to jako zapowiedź ocieplenia i tego będę się trzymać! Pozdrawiam serdecznie- Ewa.
OdpowiedzUsuńOby boćki przegoniły zimę, a nie zima dała popalić boćkom.:) Idzie ku lepszemu! Dzisiaj przed szóstą termometr pokazuje temperaturę na plusie.:) Cieplutkie pozdrowienia!
Usuń