poniedziałek, 22 czerwca 2020

Pierwszy borowik szlachetny 2020 z Orawy

     Pierwszy i ostatni przedstawiciel danego gatunku grzybowego znaleziony w roku, ma znaczenie szczególne - wyznacza jakieś granice, wewnątrz których raz jest tych grzybów dużo, innym razem nieco mniej. Co roku odbywa się rywalizacja menażeryjna w konkurencji tego pierwszego. Czasem jej rozstrzygnięcie jest sprawiedliwe i znalazcą zostaje ten, kto najbardziej i najdłużej angażował się w poszukiwania, a innym razem jest bardzo niesprawiedliwie... Tak było w tym roku w przypadku pierwszego borowika szlachetnego z Orawy.
     Pogoda grzybowa trwa - leje nieustannie i jest ciepło. Właściwie to tego deszczu jest już za dużo, bo łąki pozamieniały się w pola ryżowe, a lasy zostały podzielone na kwatery spływającymi z góry strumieniami. W tych miejscach normalnie jest suche podłoże, żadne bagienko czy rów; po prostu leśna ścieżka.
      Jedynym obuwiem nadającym się do chodzenia po lesie są gumowce i to im wyższe, tym lepsze, bo miejscami woda w maleńkich zazwyczaj strumykach, sięga obecnie do kolan lub wyżej.
      Lasy nieustannie parują, co ogranicza widoczność i utrudnia robienie zdjęć, bo obiektyw w aparacie natychmiast jest zaparowany i nieraz trudno zdążyć ze zrobieniem zdjęcia po wyczyszczeniu szkiełek. Dlatego i zdjęć wiele nie ma.
     Grzyby w tych warunkach powoli przestają rosnąć, bo jest im za mokro - zanim osiągną dojrzałość, zaczynają pleśnieć lub gnić. Plagą są również ślimaki, które żrą grzyby na potęgę. Tylko leśnikom deszcz w niczym nie wadzi i tną wszystko jak leci. Te potężne jodły leżące w błocie i czekające na ostatnią podróż do tartaku, to dla mnie obraz profanacji lasu.
     Momenty, w których można zobaczyć coś dalej niż grzyby w ściółce, trafiały się w ciągu tygodnia niezwykle rzadko. Dlatego sobota była zaskoczeniem - mimo zapowiadanego na cały dzień deszczu, trochę się przejaśniło i całkiem miło się spacerowało. To właśnie ten dzień - 20 czerwca 2020 stał się DNIEM   PIERWSZEGO    ORAWSKIEGO   SZLACHETNIAKA.

     Do Menażerii dołączyła ciocia Ania, która buszowała z nami po lasach przez cały tydzień. Włączyła się w rywalizację o pierwszego borowika szlachetnego, bo też bardzo chciała go znaleźć. A wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że ten pierwszy lada moment powinien być. W sobotę podjęliśmy kolejną próbę upolowania szlachetniaka. Ania, Michałek, Krzyś i ja poszliśmy do bacówki trasą prowadzącą przez najcieplejsze, najlepsze miejsca borowikowe. Pawełek tymczasem pojechał do bacówki samochodem, bo miał ciężkie narzędzia do poprawek w systemie solarnym zamontowanym, żeby bacom żyło się wygodniej.:) 

     Przeszliśmy w czwórkę ponad 10 kilometrów, nazbieraliśmy dwa kosze borowików ceglastoporych, a ciocia Ania wypatrzyła pierwsze tegoroczne kurki wielkości łebków od szpilek. Mieliśmy zatem cudowny spacer (jakimś cudem nie padało przez ponad dwie godziny, napełniliśmy koszyki i tylko tego borowika szlachetnego na koncie nam brakowało. Dochodząc już do bacówki, stwierdziliśmy zgodnie, że jeszcze za wcześnie na prawdziwka i musimy ciutkę na niego poczekać. 

     Kiedy dotarliśmy na miejsce, Pawełek z chytrym uśmieszkiem zapytał jak nam poszły poszukiwania pierwszego borowika szlachetnego. Kiedy usłyszał, że go nie trafiliśmy, powiedział: "A ja mam!" Nie bardzo wiedzieliśmy, co ma na myśli, bo  przecież miał działać technicznie, a nie szukać grzybów. Okazało się, że robota poszła Pawełkowi sprawnie i wyskoczył do lasu za bacówkę, gdzie nazbierał ceglasi i znalazł tego, którego nam się znaleźć nie udało. To bardzo niesprawiedliwe! Bo przecież nam się ten prawdziwek pierwszy należał! Ania rzuciła lekkim foszkiem, a Krzyś obraził się na cały świat na całe popołudnie. Mnie się też to za specjalnie nie podobało, ale pogratulowałam.

    Nic już jednak realiów nie zmieni - pierwszego borowika szlachetnego 2020 roku znalazł Pawełek, który do lasu poszedł "przez przypadek".
     Szukając borowika szlachetnego trafiliśmy na parę ciekawych gatunków. Ania wypatrzyła w trawie całą gromadkę wilgotnic czerniejących. Zabrałam się do uwieczniania ich i za nic nie chciało mi nic z tego wyjść, bo wilgoć z powietrza momentalnie osadzała się na szkiełku zakrywającym obiektyw. Kilka razy wycierałam szkło i zanim pstryknęłam zdjęcie, ono ponownie pokrywało się parą. Po dziesięciu minutach walki z zaparowanym aparatem i takimi samymi okularami, zrezygnowałam. Jedynymi, w miarę wyraźnymi fotkami są te, które widzicie poniżej.
     W lesie nie próbowałam nawet robić fotek podziemnego grzybka, którego spływająca woda wypłukała na powierzchnię. Nie wiem, jaki to gatunek, ale miał ok. 5 cm w najdłuższym punkcie i wewnętrzną strukturę,jak na zdjęciu. Pachniał bardzo przyjemnie, jak stwierdził Michał - pieczarkami. 
    A to całe zbiory sobotnie:
W niedzielę trochę mniej:
A to Pawełkowy borowik szlachetny:

     AKTUALIZACJA

    Krzyś, który nie mógł przeżyć, że tata znalazł pierwszego borowika szlachetnego i tak się zawziął, że dzisiaj, mimo całodniowego deszczu, poszedł dwa razy do lasu i podczas popołudniowego wyjścia znalazł dwa szlachetniaki. Udowodnił, ze jest lepszym grzybiarzem niż tata Pawełek.:)

9 komentarzy:

  1. Brawo Pawełku, brawo krzyś.

    OdpowiedzUsuń
  2. To ta Ania jest taka chuda.???

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak straszyli tą suszą ze teraz człowiek przeciera oczy że zdumienia bo codziennie pada. Nawet, jak mówisz, grzybom jest za mokro. U nas dziś taka ulewa była że masakra. Dobrze że chociaż macie ceglasie to coś jest w koszyczkach. Gratujace Pawełku, abyś więcej tych szlachetnych zbierał hii, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obecna aura przeczy sensowności długoterminowych prognoz i straszenia ludzi czymkolwiek. Jak dla mnie to lato może być deszczowe, byle nie aż tak jak teraz.:) Buźka i trochę słońca dla Was!

      Usuń
  4. Gratuluję pierwszych szlachetniaków :)
    A ten "podziemniak" podobny do tego grzybka https://www.nahuby.sk/obrazok_detail.php?obrazok_id=752142&poradie=39&form_hash=b457ea870cb3bc3c3f2ac694cbf671ff

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na pewno nie jest piestrak jadalny. Piestraka znam, znalazłam parę razy i rozpoznam nawet po samym zapachu.:) Ten miał zupełnie inną konsystencję - bardziej gąbczastą niż kamienną jaku piestraka i inny zapach. Chyba pozostanie jako nieoznaczony. Pozdrawiam grzybowo!

      Usuń
  5. Ten podziemny to Leucogaster. Zbierałem tam kilka razy.

    OdpowiedzUsuń