sobota, 22 sierpnia 2020

Popadało nocą

      Przez ponad miesiąc wszystkie deszcze zapowiadane, spodziewane i te, które przechodziły tuż obok, po drugiej stronie Babiej Góry, omijały nas bardzo konsekwentnie, skazując orawską ziemię na totalne wysuszenie, a mnie i moją menażerię na grzybową, a raczej bezgrzybową tragedię. Ściółka w lesie wyschła i trzeszczała pod nogami, resztki grzybów poznikały i nadzieja też znikać zaczęła, chociaż ona, jak wiadomo, znika ostatnia.

     Aż nadszedł ten piękny dzień, a właściwie noc, kiedy to deszczowe chmury podjęły decyzję o wylaniu swoich zasobów nad moimi lasami. Deszcz padał drobny i spokojny, taki najlepszy dla natury - niosący życie, a nie zniszczenie. Gdyby popadał dłużej, pewnie drzewa, trawy, grzyby i ja bylibyśmy bardziej zadowoleni, ale dobre i to, co spadło. Las odżył. Mech zrobił się zielony, ściółka przestała chrzęścić, a spod jej wierzchniej warstwy wyłoniło się trochę grzybków, które tylko czekały na sygnał, żeby wyskoczyć. 

    Na pewno długo pod nią siedział mój bohater z pierwszego zdjęcia. Wygląda w sumie niepozornie i co do jego piękna rzec można, że jest specyficzne i nie każdemu będzie się podobał. Ale jest to grzyb niezwykły, którego spotkanie zawsze bardzo mnie cieszy, bo należy do rzadkości nad rzadkościami. To dwupierścieniak cesarski, grzyb, który na terenach górskich jeszcze 30-40 lat temu występował masowo. Starsi ludzie z Orawy doskonale pamiętają, że wynosili z lasów całe kosze czopów, bo taką regionalną nazwę posiada ten gatunek. Wzięła się stąd, że owocniki są grube, masywne, twarde i tkwią głęboko w ściółce. Zanim pojawią się na świecie, sporo czasu rozwijają się pod ziemią. A teraz spotkanie z dwupierścieniakiem to wielkie święto. Grzyby te poznikały z lasów, a przyczyn takiego stanu rzeczy nikt nie umie wyjaśnić. W tym roku udało mi się już trzykrotnie spotkać z dwupierścieniakiem, więc należy ten sezon uznać za udany pod kątem tego gatunku.

      Przed deszczem, kiedy już borowiki, podgrzybki, koźlarze i inne szlachetne gatunki zrejterowały zupełnie z lasu, ich miejsce zajęły mleczaje smaczne. Pojawiło się ich całkiem sporo - wyrosły gromadkami rozbijając spękaną ziemię swoimi twardymi kapeluszami. Kolejny raz ten gatunek udowodnił, że doskonale daje sobie radę w ekstremalnie suchych warunkach. Mleczajów smacznych jest w dalszym ciągu mnóstwo, więc jeśli ktoś z Was jest ich smakoszem, może ich nakosić w orawskich lasach.

      W ciągu ostatnich kilku dni w orawskich lasach pojawiło się sporo siedzuni jodłowych. Rozglądałam się za nimi już od połowy lipca, a one czekały aż do tej pory. Jest ich za to naprawdę sporo i wyrosły nie tylko w znanych mi miejscówkach, ale również w całkiem nowych, przypadkowych punktach. Podczas ostatnich spacerów widziałam ich ponad dwadzieścia. W większości są to młode, dopiero startujące owocniki, ale jeden trafił się całkiem spory - był wielkości piłki do koszykówki.

      Kolejnym spotkanym gatunkiem, który cieszy jest muchomor żółtawy. Na zdjęciach możecie prześledzić jak rozwija się owocnik tego gatunku. Muchomor żółtawy nie jest zbyt często spotykany, a nam udało się na niego trafić w kilku lokalizacjach.

    Po nocnym deszczu udało się nawet dopaść kolczakówkę, która ozdobiła się czerwonymi kropelkami. Pozostałe owocniki były już starszawe i nie zdołały wyprodukować kropelek.

     Z wilgoci szybko skorzystały małe glutowate grzybki typu łzawniki. Szkoda, ze borowiki czy koźlarze nie potrafią tak szybko wykorzystać deszczu i wyskoczyć w ciągu jednej nocy.

     Równie szybkie jak łzawniki okazały się salamandry, które wypełzły ze swoich norek, w których spędziły nieprzychylne im upalne dni. Szybko musiały się nacieszyć jednym mokrym dniem, bo już wilgoć wyparowała i znowu mamy upały.
    Nieuchronnie nadchodzi koniec wakacji i jesień. W lasach coraz więcej pajęczyn rozwieszonych między drzewami i zaczyna się snuć babie lato. A grzybów jak nie było, tak nie ma. :(
 

2 komentarze:

  1. Doczekałam się. Na prawdę mało używałaś w tym roku internetu do pisania bloga. Dobrze że wyskoczyły grzybki które można podziwiać to można też je opisać. W ostatnich dniach chyba popadało po troszeczku u kazdego
    Ale to kropla w morzu. Las nie odżyje, grzybki nie urosną. Pewnie stanie się to we wrześniu, wtedy jak chłopaki będą już w szkolnych ławach
    Mnie nie dane było w tym roku postawić nogi na leśnym poszyciu, cierpię ale co poradzić, takie niespodzianki stawia na drodze przeznaczenie. Pozdrawiam Dorotka. Pawełek. Michał. Krzyś
    Trzymajcie sie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Deszczu zdecydowanie za mało spadło, żeby grzyby wystartowały w większych ilościach. Wczoraj i dzisiaj już praży i ziemia znowu wyschła okropnie. Liczę na to, ze jesienią będzie lepiej.
      Internety w tym roku działają tragicznie. Zdjęcia do wpisu dodawałam przez dwa dni. Od września będziemy już w Krakowie, to i net poszybuje.
      Ściskam Cię mocno! Trzymaj się i nie dawaj złemu! :)

      Usuń