Aż nadszedł ten piękny dzień, a właściwie noc, kiedy to deszczowe chmury podjęły decyzję o wylaniu swoich zasobów nad moimi lasami. Deszcz padał drobny i spokojny, taki najlepszy dla natury - niosący życie, a nie zniszczenie. Gdyby popadał dłużej, pewnie drzewa, trawy, grzyby i ja bylibyśmy bardziej zadowoleni, ale dobre i to, co spadło. Las odżył. Mech zrobił się zielony, ściółka przestała chrzęścić, a spod jej wierzchniej warstwy wyłoniło się trochę grzybków, które tylko czekały na sygnał, żeby wyskoczyć.
Na pewno długo pod nią siedział mój bohater z pierwszego zdjęcia. Wygląda w sumie niepozornie i co do jego piękna rzec można, że jest specyficzne i nie każdemu będzie się podobał. Ale jest to grzyb niezwykły, którego spotkanie zawsze bardzo mnie cieszy, bo należy do rzadkości nad rzadkościami. To dwupierścieniak cesarski, grzyb, który na terenach górskich jeszcze 30-40 lat temu występował masowo. Starsi ludzie z Orawy doskonale pamiętają, że wynosili z lasów całe kosze czopów, bo taką regionalną nazwę posiada ten gatunek. Wzięła się stąd, że owocniki są grube, masywne, twarde i tkwią głęboko w ściółce. Zanim pojawią się na świecie, sporo czasu rozwijają się pod ziemią. A teraz spotkanie z dwupierścieniakiem to wielkie święto. Grzyby te poznikały z lasów, a przyczyn takiego stanu rzeczy nikt nie umie wyjaśnić. W tym roku udało mi się już trzykrotnie spotkać z dwupierścieniakiem, więc należy ten sezon uznać za udany pod kątem tego gatunku.
W ciągu ostatnich kilku dni w orawskich lasach pojawiło się sporo siedzuni jodłowych. Rozglądałam się za nimi już od połowy lipca, a one czekały aż do tej pory. Jest ich za to naprawdę sporo i wyrosły nie tylko w znanych mi miejscówkach, ale również w całkiem nowych, przypadkowych punktach. Podczas ostatnich spacerów widziałam ich ponad dwadzieścia. W większości są to młode, dopiero startujące owocniki, ale jeden trafił się całkiem spory - był wielkości piłki do koszykówki.
Kolejnym spotkanym gatunkiem, który cieszy jest muchomor żółtawy. Na zdjęciach możecie prześledzić jak rozwija się owocnik tego gatunku. Muchomor żółtawy nie jest zbyt często spotykany, a nam udało się na niego trafić w kilku lokalizacjach.
Z wilgoci szybko skorzystały małe glutowate grzybki typu łzawniki. Szkoda, ze borowiki czy koźlarze nie potrafią tak szybko wykorzystać deszczu i wyskoczyć w ciągu jednej nocy.
Doczekałam się. Na prawdę mało używałaś w tym roku internetu do pisania bloga. Dobrze że wyskoczyły grzybki które można podziwiać to można też je opisać. W ostatnich dniach chyba popadało po troszeczku u kazdego
OdpowiedzUsuńAle to kropla w morzu. Las nie odżyje, grzybki nie urosną. Pewnie stanie się to we wrześniu, wtedy jak chłopaki będą już w szkolnych ławach
Mnie nie dane było w tym roku postawić nogi na leśnym poszyciu, cierpię ale co poradzić, takie niespodzianki stawia na drodze przeznaczenie. Pozdrawiam Dorotka. Pawełek. Michał. Krzyś
Trzymajcie sie
Deszczu zdecydowanie za mało spadło, żeby grzyby wystartowały w większych ilościach. Wczoraj i dzisiaj już praży i ziemia znowu wyschła okropnie. Liczę na to, ze jesienią będzie lepiej.
UsuńInternety w tym roku działają tragicznie. Zdjęcia do wpisu dodawałam przez dwa dni. Od września będziemy już w Krakowie, to i net poszybuje.
Ściskam Cię mocno! Trzymaj się i nie dawaj złemu! :)