Kolejny zimny i deszczowy weekend lipnicki za nami. To już końcówka maja, a temperatury nadal spadają nocą poniżej pięciu stopni, a w dzień dochodzą maksymalnie do 10. Zimowe kurtki i ocieplane gumowce nadal są codziennym strojem. W tych trudnych warunkach rośliny użytkowe całkowicie odmawiają współpracy, ale grzyby radzą sobie całkiem nieźle.
W sobotnie popołudnie, po wypiciu kawy w doborowym towarzystwie grzybiarskim, które przyjechało z najdalszych zakątków Polski, żeby pofocić orawskie grzyby, zabrałam siłą Michała z Krzysiem i podjechaliśmy na słowackie smardzowe miejscówki, na których w tym roku jeszcze nie byliśmy, bo Słowacja do 28 maja była teoretycznie zamknięta.
Smardze nas zaskoczyły. Było ich sporo. W niskiej temperaturze i dużej wilgotności osiągnęły spore rozmiary. Największy egzemplarz miał na bidę 25 centymetrów długości.
Myślę, że to już ostatni taki smardzowy zbiór w tym roku. Jakieś pojedyncze sztuki pewnie się jeszcze trafią, ale na większe ilości raczej dużych szans już nie będzie, bo wszystkie grzybki są wyrośnięte i dojrzałe, a nówki już nie rosną.
W lesie zaczyna cokolwiek kwitnąć. W końcu pojawiły się kwiatki na borówkach. Zazwyczaj zakwitały miesiąc wcześniej, a teraz dopiero na koniec maja. Owoce też będą miesiąc później zapewne.
W nocy z soboty na niedzielę oczywiście porządnie polało, bo noc bez ulewy obyć się nie może. Dzieci moje, którym jeszcze rok temu żadna pogoda nie wadziła i spacerować lubiły, teraz marudziły okrutnie domagając się zostania w domu. Ten rok zamknięcia w towarzystwie komputerów spowodował nieodwracalne zmiany w podejściu do rzeczywistości. Muszę ich niemal na siłę wyrzucać z domu, bo najchętniej nie wychodziliby nigdzie, tylko cały dzień funkcjonowali w wirtualnym świecie. A Krzychu nawet powiedział, żebym nie czekała do jesieni z zakupem psa, tylko wzięła go sobie już teraz i wyprowadzała psa, a nie dzieci...
Po pochmurnym poranku nawet słoneczko chwilami zaczęło przeświecać przez chmury, a chłopaki jak już ruszyły, to jakoś poszło.
Ponieważ w sobotę były tylko smardze i mimo poszukiwań nie udało nam się znaleźć pierwszego borowika, niedzielna wyprawa miała na celu rozpracowanie tematu ceglasiowego. Dlatego wybrałam na spacer miejsca dobrze nasłonecznione, położone na brzegach lasu i przy leśnych duktach. W takich miejscówkach ziemia jest najbardziej nacieplona i są największe szanse na znalezienie tego pierwszego w danym sezonie.
Po sprawdzeniu kilku miejsc, w których nic nie wyrosło, wreszcie trafiłam na punkt, w którym czekał na mnie pierwszy tegoroczny borowik ceglastpory. Grzybka tego mogę nazywać poćcem, pociechem, ceglakiem, a nawet siniakiem, ale zdecydowanie nie podoba mi się nowe nazewnictwo grzybów wprowadzone ostatnio. Te wszystkie krasnoborowiki, masłoborowiki i inne cuda to zdecydowany przerost formy nad treścią. Naukawcy wykazali się taką inwencją twórczą, której ja nie przyswaljam.
Na zakończenie niedzielnej wyprawy poszukiwawczej poszliśmy do bacówki. Szliśmy od lasu, przez pastwisko, więc trzeba było się przemieszczać slalomem, omijając odpoczywajace krowy.
W bacówce już na bieżąco idzie produkcja oscypków i bundzu, więc i żętycy nie brakuje. Zjedliśmy i wypili, a najbardziej zmęczony Michał nieco odpoczął.
Jeszcze jeden widoczek z trasy między bacówką, a porzuconym przed najwiekszym błotem samochodem.
I już można podziwiać zbiory w całości. Pierwszy sosik ceglasiowy już zjedzony. Następnego powinno być więcej.:)
Ach jaka radość z pierwszych.Wiesz Dorotka ze nie dziwię się chłopakom bo w taką pogodę to żadna radość ze spacerów. U nas w domu tak zimno ze śpię w swetrze i ciepłych skarpetach.Kiedy ta zimnica się skończy. U syna 27 stopni hii.U nas 14 a noca 4.I jak żyć w takim zimnie.Ale grzybki sobie radzą,fajnie,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDla mnie spacer jest przyjemnością przy każdej pogodzie.:) Ale i ja już mam dość serdecznie tej zimnicy i ciągłego deszczu. Chłopaki jadą w poniedziałek na Mazury pływać żaglówką; mam nadzieję, że zrobi im się trochę cieplej. Pozdrawiam serdecznie ze słonecznego o poranku Krakowa.
UsuńJak zwykle świetna przygoda. Uwielbiam czytać Wasze relacje i oglądać zdjęcia 🙂
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa! Pozdrawiam leśnie i wiosennie!
Usuń