wtorek, 20 lipca 2021

Po deszczu w orawskich lasach

 

      Po obfitych opadach deszczu, które kilkakrotnie dogłębnie namoczyły ściółkę, po gorących i parnych dniach, wreszcie po ciepłych nocach, grzyby powinny galopem meldować się na swoich miejscach pod drzewami, w trawie, nad strumykami i na wzniesieniach. Powinno być na bogato i kolorowo w lesie. No właśnie... Powinno być, a nie jest. Najbardziej chyba zdumiewa mnie brak siatkoblaszków maczugowatych, które standardowo startowały w ostatnich dniach czerwca, a najpóźniej w pierwszych dniach lipca. W tym roku nie pokazała się ani sztuka na żadnym ze znanych mi, bogatych stanowisk. Jeżeli wyskoczą teraz, będą miały dokładnie miesięczne opóźnienie. A co rośnie? Zobaczcie sami.

    Deszcz sprawił, ze narosły i napęczniały owoce borówkowe. Już spokojnie można ich nazbierać w dolnych partiach lasu. Wyżej na Babiej będą za miesiąc najwcześniej.
    Najliczniejsze grono grzybowe, jakie można spotkać w lesie, stanowią borowiki żółtopore (borowiki grubotrzonowe). One dały radę rosnąć nawet przed deszczem, a po opadach licznie zasiedliły orawskie lasy. Owocniki są dorodne i dzięki nim jest na czym oko zawiesić podczas spaceru po prawie bezgrzybowym lesie.

     Drugim gatunkiem cieszącym wzrok nawet wtedy, kiedy niewiele w lesie rośnie, są pieniężnice szerokoblaszkowe. Kiedy one najbardziej rzucają się w oczy, oznacza to, że innych grzybów za wiele w lesie nie ma. Doskonale znoszą długotrwałą suszę i najwyżej pękają na kapeluszach lub wyginają sie dziwacznie, ale dają radę rosnąć.

     Na świat wyskoczył pojedynczy muchomor królewski. A z innymi muchomorami jest nie za bogato. Czerwieniejące trafiają się pojedynczo, mglejarek praktycznie nie ma, a jedynymi, częściej widywanymi są muchomory twardawe.

    W Małej Lipnicy, gdzie na dość podmokłym terenie nawet podczas braku opadów można było liczyć na spotkanie jakichś ciekawostek grzybowych, tym razem też nie bardzo było co podziwiać. Z ciekawszych gatunków trafił się gąbkowiec północny. Młode owocniki zasiedliły jedną stronę spróchniałego pniaka.
     Będąc w tamtym lesie, sprawdzałam oczywiście liczne stanowiska kolczkówki piekącej. Już najwyższa pora, żeby się z nią spotkać na leśnym szlaku. Przynajmniej ja tak uważam, bo ona najwyraźniej ma na ten temat zupełnie inne zdanie. W pobliżu jej stanowiska wyrosły tylko korkozęby kieliszkowate.
    W jednej z miejscówek w Małej Lipnicy pojawiły się gromadnie borowiki orawskie. Przynajmniej one mile mnie zaskoczyły, bo w innych miejscach ich nie było. A tu, na niewielkiej przestrzeni, rosło koło dwudziestu egzemplarzy.
    Ten gatunek ma jakąś nową nazwę od niedawna, ale ja tego nowego nazewnictwa nie zamierzam stosować, bo  jest straszne. Wiem, że ten gatunek rośnie nie tylko na Orawie, ale jednak ktoś, kiedyś nazwał go orawskim i ja przy tej nazwie zostanę.
    A to już zupełnie inny las i bardzo miłe zaskoczenie. Od kilku lat nie spotkałam jodłownicy górskiej, a tu niespodziewanie wyskoczyła w miejscu, którego nigdy wcześniej nie nawiedzała. Szukałam tam jadalnych borowików, a tymczasem zamiast nich czekała na mnie jodłownica. Została obfocona i na pewno jeszcze ją odwidzę, żeby zobaczyć jak sobie radzi.
     Mamy już zestawienie grzybków obserwacyjnych, wiec pora najwyższa przejść do tych najbardziej pożądanych gatunków, nadających się do konsumpcji. Spośród nich często można spotkać borowiki górskie. Pojawiło się ich całkiem sporo. Dorwanie ich jest jednak bardzo trudne, bo mają tyle wewnętrznego życia, ze nawet przed obiektywem aparatu uciekają. Przestałam się nawet po nie schylać, bo są w stu procentach robaczywe.
     Borowiki szlachetne śpią. Dotychczas znalazłam całe cztery sztuki. A właściwie to nawet nie cztery, tylko trzy i pół, bo jeden był w połowie skonsumowany przez ślimaki.
    Sytuację ratują moje ulubione kureczki, których codziennie po trochu przynoszę z lasu.
Są też pojedyncze borowiki ceglastopore, ale ich ilość nie powala. Poniżej zbiór z czterogodzinnego spaceru.



2 komentarze:

  1. Jeszcze są sadówki podsadki i gołąbki różnej maści

    OdpowiedzUsuń
  2. A co do reszty Dorotka ma rację wczoraj jadłem pieniężnicę bo nie było co do Gara włożyć

    OdpowiedzUsuń