Chociaż pod Babią śniegu nadal od groma, w sobotę dało się poczuć powiew wiosny - słoneczko świeciło i przygrzewało odczuwalnie, ptaki darły dzioby radośnie, a z każdej górki, pagórka i wzniesienia, spod wysokich zasp śniegowych wypływały stróżki wody z topniejących zasobów śnieżno-lodowych. No po prostu cudownie było i obudziła się nadzieja, że to już nadchodzi powolutku koniec tegorocznej zimy. W tych cudownych okolicznościach Krzyś przystąpił do realizacji swojego wielkiego planu - zjazdu na nartach z granicy. W dodatku namówił również Michała do założenia nart i pójścia do góry.
Chłopcy próbowali jeździć na nartach dawno, dawno temu, kiedy jeszcze chodzili do przedszkola. Zupełnie im to wtedy nie spasowało i przez kilka lat nie dali się namówić na podjęcie kolejnych prób nauki narciarstwa. Dopiero w tym roku i to w połowie zimy, Krzychu stwierdził, że chciałby spróbować jazdy na nartach. Michał oświadczył, ze on też może spróbować. W garażu mieliśmy narty biegowe, a zjazdowe wraz z butami trzeba było pozyskać. Udało się szybko skompletować narciarski ekwipunek i chłopcy mogli zacząć ćwiczenia. Michał zrezygnował bardzo szybko po kilku upadkach i odmówił dalszych prób, a Krzyś uparcie wstawał i ćwiczył do skutku. Efekty zobaczycie na końcu wpisu.:)