W Jaworznie, oprócz gąsek, kań i rydzów, czekała nas wspaniała niespodzianka na "P" (i nie chodzi to o Pawła jaworzańskiego, którego obecność była oczywistością, a nie niespodzianką:)). Jeszcze zanim dotarliśmy do pierwszego z zaplanowanych do odwiedzenia lasów, Paweł pochwalił się, ze znalazł w jednym ze swoich lasków piestrzenicę infułowata. Grzybek ten był zaskoczeniem zarówno dla niego, jak i dla mnie. Gatunek ten jest bowiem rzadkością, a najprędzej można go spotkać w górskich lasach. Dotychczas nie natrafiłam na tę jesienną piestrzenicę w żadnym innym miejscu poza Orawą. Tymczasem, podczas spaceru i gąskobrania, okazało się, że piestrzenice te czają się w wielu, wielu miejscach jaworzańskiego lasu. Trafiły się też inne grzybki na "P", które możecie zobaczyć poniżej.
Pierwszymi napotkanymi grzybami były piestrzyce kędzierzawe, które można byłoby nazwać również piestrzycami przydrożnymi, bo nigdy nie spotkałam ich w żadnym innym miejscu niż przy drodze właśnie.
Co prawda w tym roku już je widzieliśmy i uwiecznialiśmy, ale grzybki te są tak fotogeniczne, że trudno pozostać obojętnym na ich urok. Poświęciliśmy im dobry kwadrans.
Kilka metrów dalej, po drugiej stronie drogi, Paweł wypatrzył pojedynczą piestrzenicę infułowatą. To już była druga sztuka rosnąca na jego terenie, w Jaworznie. Opowiadał, że w tych samych miejscach wiosną spotyka dorodne piestrzenice kasztanowate.
Później jeszcze w kilku miejscach, podczas zbierania gąsek, trafiliśmy na pojedyncze egzemplarze tego gatunku. Każdy z nich został uwieczniony.
A dalej trafiliśmy na takie siedlisko piestrzenic, ze byliśmy zszokowani - po pierwsze samym faktem znalezienia ich w takim miejscu, po drugie ilością, a po trzecie rozmiarami, jakie udało im się osiągnąć.
Pierwsza grupa została odkryta tylko i wyłącznie dzięki Krzysiowi. Wszyscy przeszliśmy koło rowu, obok którego były ślady po torach, którymi jeździły kiedyś wagony z węglem wydobywanym w kopalni, na miejscu której rośnie obecnie las. Wszyscy przyglądaliśmy się tym pozostałościom po cywilizacji i przeszliśmy dalej, żeby parę metrów od tego miejsca pochylić się nad gąskami. Krzyś natomiast, który biegał po lesie z karabinem, wykorzystał rów - idealny okop, żeby schronić się przed wyimaginowanym przeciwnikiem. Z dna okopu wypatrzył kilkanaście piestrzenic rosnących na jego zboczach i na górze, wokół rowu. Poinformował głośno o swoim odkryciu i chwilę później wszyscy siedzieliśmy w okopie.
Robiliśmy zdjęcia i co chwilę odkrywaliśmy kolejne owocniki, ukryta w zakamarkach. Paweł szykował się do nagrywania filmu. Zabrałam Michałka i Krzysia kawałek dalej, żeby nie zagłuszali wujka Pawła utrwalającego znalezisko.
Po opuszczeniu okopu dokończyliśmy zbiór gąsek, przerwany odkryciem Krzysia i myśląc, że największe emocje już za nami, szliśmy spokojnie kierując się ku wyjściu z lasu.
Jednak las nie wypuścił nas tak od razu. Trafiliśmy na kolejne gromady piestrzenic infułowatych i przeżywaliśmy kolejne grzybowe uniesienia.
Piestrzenice rosły wszędzie - na ziemi,na pniach po ściętych drzewach, na powalonych kłodach. Było ich mnóstwo, a co jedna to piękniejsza. Trudno było zdecydować, którą sfocić najpierw, a którą dopiero za chwilę.
Piestrzenice infułowate to gatunek piestrzenic wyrastający jesienią. Większość gatunków należących do tej rodziny rośnie wczesną wiosną. Atlasy podają, że niekiedy również piestrzenice infułowatą można spotkać na wiosnę, ale mnie się to nie udało.
Od kiedy znalazłam ten gatunek po raz pierwszy, kilkanaście lat temu, miałam zapisane w mózgu, że są rzadkością, a spotkanie z nimi możliwe jest prawie wyłącznie w górach. W ostatnią niedzielę musiałam zweryfikować tę wiedzę - infułek w takiej ilości w jednym miejscu nigdy w górach nie spotkałam. Jak widać na załączonych zdjęciach, można się na nie natknąć w zupełnie innym niż górskie, środowisku.
Owocniki mogą wyrastać zarówno na ziemi, jak i na martwym drewnie drzew iglastych oraz na wypaleniskach.
W większości źródeł podawana jest jako gatunek jadalny. Osobiście próbowałam jej smaku parę lat temu, jak obrodziła na Orawie i uważam, że jest wiele innych, smaczniejszych gatunków grzybów. Mnie nie zaszkodziła, ale co do jadalności tego gatunku, wątpliwości mają niektórzy autorzy atlasów.
Tak naprawdę to chyba nikt nie zbadał składu tego grzyba, bo odnośnie zawartości substancji szkodliwych w tym grzybku, spotkałam się jedynie ze stwierdzeniami "być może", "najprawdopodobniej".
Generalnie, według najnowszych opracowań nie zaleca się jedzenia piestrzenicy infułowatej. Poza tym jest tak piękna, że trochę byłoby szkoda przerabiać ją na sosik.
Jesienią, oprócz piestrzenicy infułowatej można spotkać w polskich lasach bardzo podobny do niej gatunek - piestrzenicę pośrednią (Gyromitra ambigua). Gatunki te można rozróżnić ze stuprocentową pewnością tylko w badaniu mikroskopowym. W wyglądzie zewnętrznym różnice dotyczą wielkości (piestrzenica infułowata ma być większa) oraz kolorystyki - p. pośrednia ma mieć fioletowawe przebarwienia na główce. Wiadomo jak jest ze wzrostem i kolorem grzybów - często są uzależnione od środowiska i warunków atmosferycznych.
Wśród liści odkryte zostały też drobniutkie piestrzyce. Nie mam pewności co do gatunku, bo jest kilka bardzo podobnych. Najbardziej przypominają mi piestrzyce popielate (długotrzonki popielate), ale pewności nie mam.
To już ostatnie grzyby z październikowej wizyty w Jaworznie. Paweł, Iwonka, Maja i Nela - dziękujemy za kolejny wspaniały dzień w Waszym towarzystwie.:)
Widzisz Dorotka,zdaje się ze człowiek wie co i jak a tu raptem weryfikujesz swoje wiadomości,to jest niesamowite. Piestrzenica infułowata jeden gatunek a ile mają kształtów i kolorów prawda.no i poznałam nowy gatunek,dziękuję wam.wiem że przyniosło to wam duzo frajdy,cieszę się,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzłowiek uczy się cały czas. Każde wyjście do lasu to nowe doświadczenia grzybowe.
UsuńJutro ruszamy na Orawę. Ciekawe czy spotkamy infułki na ich tradycyjnych miejscach.
Pozdrawiam z zamglonego okrutnie Krakowa.
Piestrzenica jest mi grzybem absolutnie nieznanym ,ani osobiście ani z widzenia :)Chyba go nigdy nie spotkałam ,pewno właśnie dlatego ,że wszędzie nie rośnie.Teraz jak tyle kolorowych liści leży w lesie to trudniej się zbiera ,przynajmniej mi to bardzo utrudnia .Pogoda się załamuje ,pędzę sadzić czosnek zimowy bo jak doleje to po robocie.Pozdrawiam kolorowo:))
OdpowiedzUsuńLiści mnóstwo w lesie. Przydałaby się dmuchawa do szukania grzybków pod nimi.
UsuńTeraz, jak wiesz jak wyglądają piestrzenice, to może prędzej uda Ci się ja wytropić.:) Oby pogoda wytrzymała do końca sadzenia czosnku.:) Pozdrawiam pogrzybowo! Przed chwilą skończyłam obróbkę dzisiejszego zbioru.:)
Następne spotkanie u nas.:)
OdpowiedzUsuń