czwartek, 21 grudnia 2017

Ostatni dzień szkoły 2017

Opowieść wigilijna, spotkanie świąteczne w szkole
     W szkole Michałka i Krzysia świąteczna wolność została ogłoszona dwa dni wcześniej niż w większości szkół. Środa była zatem ostatnim dniem nauki i popołudniowego przedstawienia, do którego dzieciaki przygotowywały się od dłuższego czasu. W tym dniu właściwie to już nauki nie było. Ćwiczyli za to przed występem, a na szkolny obiad zjedli tradycyjne wigilijne dania, którymi się sprawiedliwie podzielili, według własnych upodobań - Michałek zjadł dwa talerze barszczu z uszkami, a Krzyś dwie porcje ryby. Obiad w szkole jest jednym z ważniejszych wydarzeń każdego dnia, a taki wybitnie świąteczny pozostał w pamięci na tyle długo, ze jeszcze wieczorem chłopcy umieli powiedzieć, co jedli w południe.;) Dzień zleciał im, jak zwykle, bardzo szybko i doczekali się występu. Po południu zjechali się rodzice i dzieci mogły pokazać efekty swoich przygotowań i prób, na które poświęcili czas przeznaczany zazwyczaj na zabawę.

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Pierwszy raz na sankach tej jesieni

zabawy na śniegu, zima pod Babią Górą, jazda na sankach
      Dla nas, dorosłych, śniegu mogłoby w ogóle nie być, szczególnie w mieście, gdzie robi się z niego czarna breja i po godzinie od momentu zetknięcia z ziemią, śnieżynki w niczym nie przypominają swojego pierwotnego kształtu i koloru. Ale dzieciaki cieszą się z każdego płatka, który spada z chmur i próbują go wykorzystać do zabawy. W Krakowie pod mocnymi porywami halnego śnieg zniknął zupełnie, więc wybraliśmy się na poszukiwania go pod Babią Górę. Oczywiście wypad na spacer po śniegu został połączony z przedświąteczną wizytą u naszych  zaprzyjaźnionych lipnickich gospodarzy - Wioli i Janusza. 

    Chłopcy już od soboty przypominali z dużą częstotliwością, żeby nie zapomnieć o zabraniu sanek. Sprzęt został zatem wpakowany do bagażnika wraz z ortalionowymi strojami dostosowanymi do śnieżnych szaleństw. Wyruszyliśmy z Krakowa o ósmej. Po drodze prószył trochę śnieg, ale na ziemi nie było go ani trochę. Przejechaliśmy Myślenice, Lubień, Rabkę i wszędzie ziemia była szaro - bura. Krzycha i Michałka zaczęło ogarniać zwątpienie. Pocieszałam ich, ze w Lipnicy śnieg na pewno będzie, ale i ja miałam co do tego wątpliwości, bo nawet w Jabłonce można było dostrzec jedynie marne resztki śniegu po rowach i nic ponadto.

sobota, 16 grudnia 2017

Jak jest grudzień, musi być gruda

jazda konna w zimie, kotlety z grzybów suszonych, zabawy dzieci w domu
      Tegoroczny listopad i do tej pory również  grudzień były o tyle łaskawe dla końskich kopyt, że nie zmroziły ziemi w nieprzyjazną, twardą i grożącą uszkodzeniami rogu kopytowago grudę. Nawet jak przez noc ziemia trochę stwardniała, to szybko odzyskiwała miękkość w ciągu dnia. Ale co dobre, to się kiedyś musi skończyć. Dzisiejszej nocy mrozu co prawda wielkiego nie było, ale wystarczyło, żeby wszelkie nierówności na podłożu zrobiły się twarde jak beton. W ciągu dnia też wiele cieplej nie było, więc utwardzone błotko nie rozmiękło. 

    Kiedy przyjechaliśmy do stajni, zabrałam się za czyszczenie kolejnych koni, które doskonale wykorzystały błotną paćkę, jaka była na wybiegu jeszcze dzień wcześniej i miały na sobie gruba warstwę dobrze przyklejonej do futra panierki. W trakcie zapylania okolicy sproszkowanym błotem z Latony zjawiła się Gabrysia, której przypadło w udziale wyczyszczenie Ramzesa - mistrza w nakładaniu panierki. Chłopaki w tym czasie rozpalili ognisko i dokonali zakupu niezdrowej żywności, którą przygotowują później na ogniu.

czwartek, 14 grudnia 2017

Kopiec Kościuszki - nowe wrażenia

Kopiec Kościuszki, muzeum na Kopcu Kościuszki
     Uszaki i boczniaki zebrane w Lasku Wolskim zostawiliśmy w samochodzie, otupaliśmy ubłocone nieco buty i wzięliśmy się za realizację planu Krzysia, czyli zdobycie szczytu Kopca Kościuszki. Chłopcy byli już niejednokrotnie zarówno na górze kopca, jak i w muzeum, które się tam znajduje i wydawałoby się, ze już wszystko widzieli i właściwie to można byłoby sobie podarować ten punkt wycieczki. Ale tak nie jest. Wystarczy pół roku różnicy między jedną, a drugą wizytą w tym samym miejscu, a chłopcy, zyskawszy te pół roku życie więcej, doświadczenie i wiedzę, patrzą na to samo w inny sposób, na co innego zwracają uwagę, zadają inne pytania (chociaż i powtórki się zdarzają), zauważają to, czego wcześniej nie dostrzegali. Uświadomiłam to sobie patrząc na nich i ich reakcje w muzeum. Warto z dziećmi odwiedzać te same miejsca, jeżeli oczywiście sami zainteresowani wyrażają taką chęć.:)

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Kolejne mrożonki grzybowe z grudniowego lasu

grzyby 2017, grzyby w grudniu, grzyby zimowe, grzyby w Lasku Wolskim, uszak bzowy, boczniak ostrygowaty
     Jesteśmy prawdziwymi szczęściarzami! Niedziela, dzień na wypad do lasu, zaczęła się pięknie - na wschodzie niebo było różowawo - pomarańczowe, a wkrótce rozbłysły na nim promyki grudniowego słońca. Podczas porannych czynności, powolnego wstawania i pogaduszek Pawełek w pewnym momencie zapytał, co ja bym zrobiła, jakby ich, znaczy się Pawełka, Michałka i Krzysia, nie było. Popatrzyłam na pogodne niebo i bez wahania odpowiedziałam, ze byłabym w lesie. A Pawełek, chcąc się upewnić, co mam na myśli, dopytywał, czy ja tak dosłownie, czy w przenośni o tym lesie... Parsknęłam śmiechem; pewnie, że dosłownie! Przecież jakbym nie musiała robić śniadanek, szykować ubrań i poganiać całe towarzystwo, to już od pół godziny mogłabym się włóczyć między drzewami. A tu jeszcze chłopcy dorwali się (za moim pozwoleniem) do tabletów, tak na 10 minut i oczywiście chcieli jeszcze pięć minutek i jeszcze pięć... Dopiero jak zagroziłam, że idziemy z tatą sami, to zostawili zabawę i zaczęli się ubierać. Tydzień temu spenetrowaliśmy okolice Kopca Piłsudskiego, a na tę niedzielę zaplanowałam szukanie zimowych grzybów w pobliżu Kopca Kościuszki. Oczywiście od razu Krzyś rozwinął plan wycieczki o zdobycie kopca. Nie miałam nic przeciwko temu, ale najpierw poszliśmy na grzyby.

sobota, 9 grudnia 2017

Złapałam chwilę słońca

grzyby 2017, grzyby w grudniu, uszak bzowy
      Im krótsze dni i dłuższe noce, tym mniej czasu na wyjście na spacer "po jasności". W dodatku dni pochmurne i bez słońca sprawiają, że człowiek poziewuje od rana, mimo że śpi dłużej niż wiosną czy w lecie. Przynajmniej ja tak mam - latem budzę się przed świtem i jestem w pełnej gotowości do działania, a zimą wygrzebanie się z łóżka zajmuje znacznie więcej czasu i tak jakoś mniej energicznie zaczyna się kolejny dzień. 

     Ostatnio znowu przez wiele dni nie było na niebie ani śladu słońca, a Kraków spowijał smog. Piątkowy poranek był inny niż kilkanaście poprzednich - niebo zaróżowiło się i było wolne od chmur. Michaś i Krzyś obudzili się wcześniej niż ostatnio i znacznie szybciej byli gotowi do wyjścia do szkoły. Zawiozłam ich na lekcje i szybko przeprowadziłam kalkulację, ile czasu mogę wyrwać dla siebie, żeby zdążyć popracować, przygotować coś do jedzenia dla chłopaków i odebrać ich ze szkoły. Z kalkulacji wychodziło, że opcją najlepszą, umożliwiającą zażycie ruchu i przepatrzenie miejscówek zimowych grzybów na Zakrzówku byłby rower. Ale trzymał mrozik, a ja ciepłolubna bardzo jestem i od czasu wypadku rowerowego, jaki miałam parę lat temu, w takich temperaturach nie jeżdżę. Pozostało okrojenie trasy i marszobieg.

piątek, 8 grudnia 2017

Znowu do nas przyszedł z prezentami!

Prezenty od Mikołaja
      Oczekiwanie na Mikołaja, a właściwie bardziej na prezenty, które miał przynieść, było straszne - wiązało się z nadzieją i niepewnością. Z jednej strony chłopcy są przekonani o swojej codziennej grzeczności, jednak ze strony drugiej zdają sobie doskonale sprawę, że tak nie do końca są zawsze tacy idealni.;) Jak to dzieci... Wiele do życzenia pozostawia też porządek na ich biurkach i półkach. Do większości kolegów Michałka i Krzysia Mikołaj przyniósł prezenty już we wtorek, a u moich chłopaków nie było tego wyczekiwanego gościa. Zapewne Mikołaj doskonale wiedział, że we wtorki chłopcy mają mnóstwo popołudniowych zajęć i nie zdążyliby się wystarczająco długo nacieszyć prezentami przed snem, więc zdecydował, że obdaruje wcześniej inne dzieci, a do Michasia i Krzysia przyjdzie w ten właściwy dzień - szóstego grudnia.

     W środę rano chłopcy najpierw przeszukali wszystkie znane z poprzednich lat skrytki i stwierdziwszy, że nocą prezenty się nie pojawiły, jeszcze posprzątali na biurkach, żeby Mikołaj miał gdzie położyć to, co dla nich przyniesie. Zawiozłam ich do szkoły. 

     Kiedy  jechałam po nich do szkoły, sama rozglądałam się za saniami z Mikołajem, bo to już najwyższa pora była, żeby te prezenty przyniósł. Żeby rozpaczy nie było. Wypatrzyłam go nad sąsiednim blokiem. Skoro był tak blisko, wiedziałam, że zdąży podrzucić upominki zanim wrócimy ze szkoły.:)

środa, 6 grudnia 2017

Spacer po pierwszym śniegu i mrożone grzybki

grzyby 2017, grzyby w grudniu, grzyby zimowe, grzyby w Lasku Wolskim, wycieczka na Kopiec Piłsudskiego
      Dzisiaj po śniegu zostały jedynie marne resztki, ale w niedzielę było go jeszcze całkiem sporo. Po sobotnim ukulturalnianiu się w centrum i szalonej imprezie, należało uczcić niedzielę jakimś porządnym spacerem po lesie. Kiedy Paweł z rodziną byli u nas poprzednio, zdobyliśmy wspólnie Kopiec Kościuszki i spenetrowaliśmy Las Wolski wokół niego, więc tym razem, w ramach kontynuacji zwiedzania Krakowa i przyległości, poszliśmy na Kopiec Piłsudskiego. Kopiec znajduje się również w Lasku Wolskim i żeby do niego dortrzeć, trzeba się trochę przespacerować.

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Długo wyczekiwana impreza urodzinowa. Krzyś jest pełnoprawnym siedmiolatkiem:)

impreza urodzinowa w GoJump
      To było naprawdę długo wyczekiwane wydarzenie. Krzyś skończył siedem lat już 21 listopada, a impreza była dopiero 2 grudnia. Właściwy dzień urodzin, z życzeniami od mamy i taty oraz stolatami odśpiewanymi w domu nie był żadną atrakcją, bo przede wszystkim nie było prezentów. A co to za urodziny bez upominków???

    Ale nadszedł w końcu ten właściwy dzień. Po przedpołudniowym spacerze na Rynku zostało nam 45 minut do wyjścia z domu i jazdy do parku trampolin, gdzie była impreza. Ja się uwijałam, żeby przebrać chłopaków i spakować wszystkie potrzebne akcesoria urodzinowe, Michaś bawił się z Mają i Nelą, a Krzyś siedział wpatrzony w zegar i powtarzał na zmianę: nigdy nie zrobi się ta właściwa godzina, chodźmy już, spóźnimy się... Mimo Krzychowych obaw, wskazówki dotarły do właściwych punktów (jak dla mnie to zdecydowanie za szybko) i pojechaliśmy na dwa samochody - My z chłopakami i tortem w bagażniku, a Paweł z Iwonką i dziewczynami, za nami.

niedziela, 3 grudnia 2017

Goście z Jaworzna na Krakowskim Rynku

tarki świąreczne na Krakowskim Rynku
     Pierwszy grudniowy weekend jest bardzo nasycony atrakcjami, w związku z czym dzieciaki same już nie wiedzą, czego jeszcze powinny chcieć. Od powrotu Pawełka z sanatorium Krzyś odliczał już każdą godzinę do swojej imprezy urodzinowej, a tu się okazało w środę wieczorem, że na weekend przyjadą do nas Iwonka i Paweł z Jaworzna oraz ich córki - Maja i Nela. Jak się Michaś z Krzysiem dowiedzieli, że ich ukochane koleżanki będą u nas już teraz, a nie za tydzień, jak pierwotnie było planowane, nie wiedzieli już zupełnie na co czekać - czy na dziewczyny, czy na urodziny, czy może już na Mikołaja... Tysiące razy powtarzane pytania:"Kiedy będą?", "Za ile przyjadą?", "Kiedy będzie impreza?", "Czy wszyscy przyjdą?" sprawiły, że nie marzyła o niczym innym poza tym, żeby już było po imprezie.;)